Write a Review

George, powiedz w końcu, że mnie kochasz!

Summary

lmao wattpad jepszy XD

Genre:
Other
Author:
Beouterfv
Status:
Ongoing
Chapters:
1
Rating:
n/a
Age Rating:
13+

Chapter 1

Perspektywa Dream’a

Razem z George’em jak zawsze w poniedziałki prowadziliśmy transmisję na Twichu grając razem speedruny albo jakieś minigry w Minecrafcie. George był dzisiaj wyjątkowo... spokojny? Nie krzyczał co dwie sekundy i chyba nawet był dla mnie miły. Od rozpoczęcia streama minęły już trzy godziny więc siłą rzeczy przydałoby się już kończyć, bo przecież ja też mam życie poza grą.

- Ej Geogie, chyba kończymy na dzisiaj streama? - spytałem bruneta.

- Okej, ale powiedz to, co zawsze mówisz zawsze gdy się żegnamy, proszeeee - chyba myślał, że skończyłem już transmisję, ale właśnie słyszało go kilka tysięcy osób. Ojj polecą shoty...

- Dobrze George, kocham cię i dobranoc - ciekawe czemu chciał, żebym to powiedział. Przecież zawsze go to denerwowało i może zawstydzało? Trudno powiedzieć...

- Dobranoc Clay! Hi hi hi... - zaśmiał się uroczo. Od razu poczułem, że się czerwienie słysząc swoje imię z jego ust, ale na całe szczęście nigdy nie występuje w internecie z kamerką i nikt poza George’em i Sapnap’em nie wie jak wyglądam w prawdziwym życiu, dlatego nikt też nie widział jak bardzo czerwony byłem teraz na twarzy. Dopiero teraz wyłączyłem transmisję na Twichu i z wielkim bananem na twarzy poszedłem się przygotować do spania.

Moja relacja z George’em jest dosyć nieokreślona. Ja dużo razy robiłem na odcinkach i na żywo różne zabawne rzeczy żeby się z nim podroczyć, w prawdziwym życiu też zdarzało nam się flirtować, ale wiem, że George chyba nie bierze tego na serio i nawet pewnie nie podejrzewa jakiej jestem orientacji... Kiedyś była jedna taka dziewczyna, ale nie wyszło nam zbytnio i postanowiliśmy się rozstać.

Nikt nawet nie wie, jak ciepło mi na serduszku kiedy widzę te wszystkie fanarty albo animacje ze mną i z brunetem. Ohh George, czemu nie widzisz mnie w ten sam sposób co ja ciebie...?

Nim w ogóle ogarnąłem się z rozmyślań okazało się, że jestem pod prysznicem. Dokończyłem się myć, ubrałem piżamę i poszedłem do łóżka nadal mocno się uśmiechając. Może kiedyś George jednak zmieni o mnie zdanie? Nie poddam się tak łatwo Kruszyno, o nie! Jak brunet przyjdzie do mnie znowu na nagrywki to porozmawiam z nim poważnie. TAK! Zrobię to!

Z takimi postanowieniami próbowałem zasnąć, ale byłem tak podekscytowany, a moje serce biło tak szybko, że poszedłem zrobić sobie melissę, żeby trochę ochłonąć. Skończyłem grzać wodę i wlewając ją już do kubka oparzyłem sobie połowę ręki wrzącą cieczą.

-AaaAaAAAaaaAA!!! kUrWa! - bolało jak diabli, szybko wsadziłem dłoń pod zimną wodę w kranie. Opatrzyłem oparzenie i stwierdziłem, że na pewno nie dam rady już zasnąć...

. . .

Rano po całej nocy oglądania filmów patrząc w lustro stwierdziłem, że wyglądam jak wielki kloc gówna. Jak mam wyznać cokolwiek George’owi wyglądając tak okropnie?! Ręka nadal okropnie mnie bolała dlatego zmieniłem tylko bandaż na świeży, a przedtem posmarowałem oparzenie maścią chłodzącą i przeciwbólową. Oczywiście gówno pomogło, heh.

Poszedłem do kuchni ogarnąć sobie jakieś śniadanie, ale lodówka świeciła pustkami. Kto by pomyślał, że zakupy nie potrafią się same zrobić? W momencie w którym sięgałem po jakąś starą bułkę z zamiarem konsumpcji zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu zobaczyłem urocze zdjęcie George’a z podpisem “Masz połączenie przychodzące od Kruszyna<3”. Odebrałem czekając aż pierwszy się odezwie.

- Cześć Clay! Chcesz dzisiaj nagrać coś razem u ciebie? - spytał akurat kiedy nie byłem jeszcze gotowy. Ale nie! Już postanowiłem, że dam radę! Nieważne są niesprzyjające okoliczności.

- Pewnie Georgie~ Bardzo chętnie z tobą coś nagram, ale jest jeden warunek Kruszyno.

-Hmm? O co chodzi? - spytał nawet nie wkurzając się, że znowu nazywam go Kruszyną.

-Musisz koniecznie przynieść mi coś do jedzenia, bo umrę z głodu - chyba nie spodziewał się, że chodzi o taką pierdołę, bo zaczął się śmiać jak szalony.

-Ja nie wierzę! Dorosły chłop, z dwoma milionami widzów, a głupich zakupów nie potrafi zrobić? HA HA nIe MoGę wytrzymać z CiEbIe DrEAm! - zrobiło mi się trochę głupio, ale jego śmiech był taki uroczy, że siłą rzeczy się zaczerwieniłem.

-Dobra dobra, ha ha, pomożesz człowiekowi w potrzebie czy nie? - spytałem.

-Pewnie, kupię ci jakąś bagietkę i jakiś dżem czy coś, masz chociaż masło w domu? - spytał George. Spojrzałem z nadzieją na maselniczkę, ale była pusta.

-Ummm chyba wczoraj mi się skończyło...? - znowu usłyszałem jego śliczny śmiech.

-Ty farfoclu, kupię ci to masło, ale oddasz mi hajs, bo ostatnio strasznie podrożało.

-Oczywiście, że oddam ci za to kasę- przerwał mi kolejną salwą śmiechu.

-Żartowałem tylko! Wyluzuj trochę, co? Nic mi nie musisz oddawać. - odetchnąłem z ulgą. Znaczy, nie to żeby nie stać mnie było na masło, ale jakoś tak faktycznie mi ulżyło.

-To przyjdź jak najszybciej, bo zaraz umrę George! - powiedziałem teatralnie.

-Dobrze Dreamy, przyjdę za jakieś piętnaście, góra dwadzieścia minut. Trzymaj się tam! - i się rozłączył.

Oby faktycznie zdążył, zanim skuszę się na tą czerstwą bułkę....

Nadal perspektywa Dream’a

Czekałem na George’a i zdałem sobie sprawę z jednej ważnej rzeczy... Jak będę nagrywać skoro połowę prawej ręki mam w bandażu i nawet nie myślę o trzymaniu myszki? Brunet pewnie będzie zawiedziony ughhh. Złapałem wielkiego doła, usiadłem na kanapie, podciągnąłem kolana pod brodę, przykryłem się kocem i zacząłem intensywnie myśleć.

Oczywiście George wziął na serio moje wezwanie, i własnie zaczął dobijać się do drzwi wejściowych. Zacząłem się wlec w stronę dźwięku wkurzającego dzwonka, wziąłem głęboki oddech i otworzyłem drzwi z wymuszonym uśmiechem. Na szczęście widok Kruszyny sprawił, że nie musiałem już udawać. Byłem gorszy niż baba z okresem, rzuciłem się na niego, przytuliłem mocno i byłem bliski płaczu.

-Whoaa! Clay co się stało? - spytał George obejmując mnie. Stałem się cały czerwony, ale nadal bliski płaczu, gestem kazałem mu wejść do środka i zamknąłem drzwi. Brunet zauważył bandaż i spytał co sobie zrobiłem.

-Georgeeeeee - powiedziałem przeciągając końcówkę - Oparzyłem się wczoraj i nie mogłem spać i czuje się jak gówno, jestem głodnyyyy daj mi jeść proszeeeeeeee. - patrzył na mnie zdziwiony, ale zamiast się śmiać, przekroił bagietkę na pół, przesmarował masłem i dżemem i pokroił ją na mniejsze kawałki.

-Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko jak sam się poczęstuję, bo też jestem bez śniadania?- spytał George siadając na przeciwko mnie. W odpowiedzi zamiast pokiwać głową albo się zgodzić, nie wiem czemu pomyślałem, że lepszym pomysłem będzie jak wsadzę mu kawałek bagiety do ust.

Chłopak był zaskoczony, ale chwilę później zaczął się śmiać jedząc i opluł prawie pół stołu. Też zacząłem się śmiać, kiedy trzęsącą się ręką próbował mnie nakarmić. Wyglądał tak uroczo hihi.

W końcu złapałem za jego nadgarstek i wsadziłem sobie do ust kawałek, który trzymał. Widziałem, że odwrócił wzrok kiedy na niego spojrzałem, i uśmiechał się mega uroczo. Jedliśmy dalej w ten dziwny sposób, śmiejąc się jak debile, aż w końcu żarełko się skończyło. Zorientowałem się, że nadal trzymam rękę George’a, a on o dziwo nie protestował.

-Nie możesz moczyć bandażu, więc ja mogę pomyć gary. - wstałem od stołu nadal trzymając go za rękę.

-Dobrze, dzięki Georgie! - posłałem mu najładniejszy uśmiech na jaki było stać osobę, po nieprzespanej nocy.

On też dalej nie puszczał mojej ręki, ale wiedziałem, że do mycia przydadzą mu się obie dłonie więc nie chcąc go zawstydzać sam odpuściłem. Popatrzył na mnie dziwnie i szybko tylko opłukał talerz, bo płynu oczywiście też nie miałem.

Kiedy jeszcze stał przy zlewie podszedłem do niego od tyłu, objąłem go i szepnąłem prosto do ucha:

-Heeeej Georgie~~ - wzdrygnął się, ale zobaczyłem, że ukrywa uśmiech hihi. Mały skubaniec, może tylko zgrywa takiego niedostępnego przed innymi, a w rzeczywistości jest słodziakiem.

-DrEaM! Weeź idź sobie ty pasożycie jeden! - odwrócił się przodem do mnie, a ja wykorzystałem okazję podniosłem go i posadziłem na blacie. Zrobił się cały czerwony, tak samo jak ja, ale mimo to dalej przysuwałem swoją twarz bliżej jego ślicznej buźki. Zatrzymałem się kilka centymetrów przed jego ustami tak blisko, że czułem jego oddech.

-D-Dream? C-Co ty robisz? - powiedział swoim cichym piskliwym głosem.

-George... Chciałbym coś ci powiedzieć... Nie gniewaj się na mnie tylko... - zrobiłem smutną minę.

-Clay, o czym ty mówisz? - spytał chłopak.

-George przepraszam, nie będę mógł z tobą nagrywać w najbliższym czasie... -zrobił zdziwioną minę, ale po chwili zaczął się śmiać nadal bardzo blisko mojej twarzy.

-Oczywiście, że nie możesz ze mną nagrywać z twoją ręką. Biedny... - złapał mnie za ranną rękę bardzo delikatnie i trzymając ją pocałował mnie w policzek. Oczywiście jak na zawołanie moja czerwień na twarzy rozkwitła jeszcze bardziej niż przed chwilą. Żeby nie było niezręcznie podniosłem George’a i zaniosłem go do mojego studia nagrań.

-DrEaM!! Odstaw mnie na ziemię!! - krzyczał, ale był zbyt słaby, żeby się wyrwać.

-Zaraz Georgie - trzymałem go tak, że mogłem go równocześnie przytulać i to mi pasowało, ale nie chciałem za bardzo denerwować Kruszyny, więc odstawiłem go na moje krzesło przy komputerze i sam poszedłem po drugie dla siebie.

Kiedy wróciłem po dosłownie dwóch minutach widziałem już George’a odpalającego program do nagrywania.

-Jak masz zamiar nagrać cokolwiek z tak bezużytecznym graczem jak ja w tej chwili? - spytałem.

-Pomyślałem, że możemy nagrać jak gramy w bed warsy jako bliźniaki syjamskie. Pamiętasz ten odcinek prawda? Ja mogę tym razem sterować, a ty będziesz od przedmiotów.

-To nie jest aż taki głupi pomysł! George to jest genialne! Wiesz, że cię kocham prawda?

-Wiemm, bo mówisz to setki razy na dobę. - ugh zjebałem trochę, bo on wcale nie traktuje moich słów poważnie. Ale do mojej głowy wpadł jeszcze genialniejszy pomysł huehue!

Pobiegłem z dodatkowym krzesłem i wróciłem bez niego. George był mocno zdziwiony, ale zanim zdążył o cokolwiek spytać, podniosłem go znowu i usiadłem na moim krześle z chłopakiem na kolanach.

-Hshhhhhh Dream! Co ty dzisiaj taki jesteś hmm? - spytał podejrzliwie.

-Spokojnie Kruszyno, pomyślałem, że tak będzie nam łatwiej współpracować. Mam rację? - zaśmiałem się widząc jak zawstydzony kiwa głową i już się nie odzywa dopóki nie przywitam się z widzami.

Rozegraliśmy parę rundek, materiału wszyło dwadzieścia minut, ale po obróbce będzie jakoś czternaście. George po zakończeniu odcinka nadal siedział mi na kolanach i chyba nie zapowiadało się na to, żeby chciał zejść.

-Obejrzymy jakiś film? - spytałem.

-No dobra, czemu nie - haha zwycięzca! Brunet nadal nie zszedł z moich kolan, a dodatkowo wziął moją zranioną rękę i trzymał ją delikatnie, bo pewnie wiedział, że nadal mnie bolała.

-Dream, nie potrzebujesz czasem zmienić opatrunku? - chyba martwił się o mnie, jak słodko.

-Mogę zrobić to po filmie...- wiadomo czemu nie chciałem wstawać... Ale było już za późno, bo George wstał i powiedział, że zaraz wróci.

Przyszedł z powrotem z dwiema paczkami chipsów! Heh skąd on je wytrzasnął?

-Kupiłem przy okazji jak byłem w sklepie po rzeczy na śniadanie - zaśmiał się i... usiadł w powrotem na moich kolanach! Powstrzymałem się, żeby nie pisnąć z radości i przytuliłem chłopaka. George i tak pomyślał, że chcę sięgnąć po chipsy więc nic nie mówił hehe. Niezły pretekst Clay, normalnie przybiję sobie mentalną piątkę. Wziąłem te paprykowe, a fromage zostawiłem na później.

Podczas gdy ja zajmowałem się otwieraniem chipsów jedną ręką, George szukał filmu. Włączył w końcu Oszukać Przeznaczenie 3. Nie wiedziałem, że on lubi takie brutalne filmy. Brunet odpalił nasz seans, a ja nadal nie mogąc otworzyć nieszczęsnych paprykowych smakołyków poprosiłem o pomoc. Jakoś daliśmy radę, a jako iż George trzymał paczkę, ja wziąłem jednego chipsa i wsadziłem mu go do ust.

Odwrócił się i obdarzył mnie pięknym uśmiechem. Potem skupiliśmy się na filmie objadając się przy tym kaloriami. Zdając sobie sprawę, że może jednak Kruszyna mnie lubi zaśmiałem się i znowu go ścisnąłem.

-Czemu jesteś dzisiaj taki przytulaśny Clay?- spytał mnie przyjaciel? Nawet nie wiem do końca jak mam go nazywać...

-Umm George - zobaczyłem, że film się już skończył więc podniosłem chłopaka i posadziłem go tak, żeby mógł patrzeć mi w oczy. - Czy ty mnie lubisz? - spytałem cały czas patrząc mu w oczy.

-Pfffhaha oczywiście, że cię lubię Clay. Co miałeś na myśli pytając? - uśmiechał się zadziornie.

-Nic nic, cieszę się, że przyszedłeś, bo nie chciałem znowu siedzieć sam cały dzień- znowu zacząłem łapać doła.

-Haha no co ty, nie dałbym ci się zagłodzić. Bądź o bądź jednak mi na tobie zależy, heh - jak dotarło do niego co własnie powiedział to zawstydzony wstał i poszedł gdzieś.

-George! Nie chowaj się - zacząłem się śmiać, bo zobaczyłem jak pije wodę z kranu próbując jej nie wypluć przez ciągły śmiech. Uroku dodawała mu cała czerwona buźka, nie wiem czy dlatego, że był zawstydzony, czy się dusił. W końcu przegrał wewnętrzną walkę i woda z jego ust poleciała prosto na mnie. Od razu zdjąłem mokrą koszulkę, co chyba zawstydziło go jeszcze bardziej i spowodowało u mnie kolejny napad głupawki.

Pod wpływem emocji chciałem się z nim trochę podroczyć więc znowu posadziłem go na blacie w kuchni i przybliżałem swoją twarz do jego. Nie spodziewałem się, że George nagle nie wytrzyma.

Właśnie wtedy, w kuchni na blacie... Pocałował mnie...

Perspektywa George’a

Nie wiem, dlaczego to zrobiłem okej?!? NIE MAM POJĘCIA! Ale jedna rzecz zdziwiła mnie bardziej. Nie chciałem przestawać... Myśl, że pocałowałem przyjaciela, a on teraz stoi i patrzy się na mnie, cały czas nie mając koszulki, sprawiła, że znowu byłem cały czerwony i nie wiedziałem zbytnio co zrobić. Dream podniósł mokre ubranie z podłogi i poszedł chyba założyć coś suchego, a ja znowu zacząłem pić wodę na potęgę, mając nadzieję, że czerwony kolor choć trochę zejdzie z mojej twarzy. Odpuściłem po chwili i nadal mocno zmieszany usiadłem przy stoliku w kuchni.

Clay wrócił po chwili trzymając coś w ręku. Na pierwszy rzut oka nie rozpoznałem tego czegoś, dopiero kiedy niepewnie podszedł bliżej zobaczyłem, że to... róża???

-George... W zasadzie mówię ci to tak często, że nie brałeś tego nigdy na poważnie, ale... - zatkało mnie - Kocham cię - powiedział dając mi kwiatka.

Nadal byłem okropnie czerwony, ale teraz to już chyba siny, po tym co powiedział chłopak. Nie wiedziałem jak się zachować, bo jestem w takiej sytuacji pierwszy raz w życiu!

-T-Ty mówisz tak n-na poważnie? - wydusiłem z siebie. On tylko się uśmiechnął i na potwierdzenie swoich słów znowu porwał mnie na ręce i gdzieś zaczął nieść. - Dream! Puszczaj mnie!! UgHhHH!!! - o dziwo chłopak zrobił to o co prosiłem i postawił mnie na podłodze.

Dopiero teraz zobaczyłem, że zaniósł mnie na swój balkon, a jako że mieszkał chyba na szóstym czy tam siódmym piętrze, widok był nieziemski. Jakimś cudem słońce już zachodziło, a na balkonie, który był tak duży, że spokojnie można nazywać go tarasem, stały dwa leżaki tuż obok siebie. Clay położył się na jednym z nich i wskazał na drugi.

Usiadłem i poczułem bardzo silną ochotę, żeby złapać blondyna za rękę, ale bałem się jego reakcji. Na szczęście nie musiałem tego robić, bo Dream pomyślał o tym samym i splótł nasze dłonie razem.

-Haha, zobacz George, znowu oglądamy razem zachód słońca, tym razem nie w grze - zaśmiałem się przypominając sobie tamten odcinek - Pamiętasz, jak pytałem, czy mnie lubisz? - pokiwałem głową na tak. “Przecież nie mam amnezji”, chciałem powiedzieć, ale ugryzłem się w język, żeby nie psuć momentu - Czy twoja odpowiedź nadal jest aktualna? - spytał cicho.

-Oczywiście, że tak - Clay jakby trochę posmutniał, nie wiem dlaczego, ale chciałem, żeby był znów wesoły, więc przysunąłem się bliżej niego i oparłem swoją głowę na jego barku. Ten puścił moją rękę i objął mnie przytulając mocno.

Było mi tak dobrze, że chyba zasnąłem wtulony w mojego przyjaciela. No własnie, czy to nadal tylko przyjaciel? Jak bardzo nasza relacja się zmieni po tym dniu...

Obudziłem się w łóżku Clay’a. Owszem, pamiętam że zasnąłem, ale myślałem, że na tarasie, a nie w jego pokoju. Byłem sam, czyli Dream albo znowu zarwał nockę przy kompie, albo biedak spał na kanapie. Czemu nie chciał spać ze mną... George ogarnij się! O czym ty myślisz?!

Ogarnąłem też ciekawy fakt, że spałem w za dużej koszulce chłopaka. Na szczęście reszta garderoby należała do mnie i była na swoim miejscu. Już ja sobie zaraz z nim pogadam, co to za przebieranki sobie urządził.

Wyszedłem jednak najpierw do kuchni napić się wody. Chłopak pewnie dalej śpi, bo mijając studio nie widziałem go przy komputerze. Kierowany pragnieniem zemsty nalałem wody do szklanki i poszedłem obudzić przyjaciela...? Nadal nie wiem jak mam go nazywać po wczorajszym dniu.

Miałem rację, śpi na rozłożonym narożniku w salonie. Tak uroczo wygląda~ Ale już nie długo! Podszedłem na palcach najbliżej jak się dało i wylałem całą szklankę wody na śpiącego blondyna! Zacząłem się zwijać ze śmiechu!

-Twoja mina jest bezcenna pffhghaahahaha!! - był zły, zaskoczony, chyba nawet trochę powstrzymywał śmiech, a po chwili rzucił się na mnie przygniatając mnie swoim ciężarem do podłogi. Przestałem się śmiać kiedy jego twarz znów była tylko kilka centymetrów dalej od mojej.

-George, czemu jesteś taki niegrzeczny?~ -spytał Dream uśmiechając się jak jakiś pedofil.

-C-Clay? Co ty robisz? - spytałem czując, że znowu zawstydza mnie bliskość z chłopakiem.

Perspektywa Dream’a

-C-Clay? Co ty robisz? - zaśmiałem się lekko widząc, że Georgie znowu rumieni się jak burak.

Chciałem go ukarać, bo obudził mnie tak brutalnie mimo tego, co wczoraj dla niego zrobiłem. Nie dałbym mu spać w ubraniach, więc przebrałem go w moją koszulkę i dałem mu spać w moim królewskim łożu. Powinien mi chyba podziękować, że odstąpiłem mu moje ultra wygodne łóżko, a sam poszedłem spać na kanapie.

Zbliżyłem się jeszcze bardziej, tak jakbym chciał go pocałować, ale tego nie zrobiłem. Czekałem tylko na jego reakcję.

-Puść mnie ty brutalu! - krzyknął. Tylko żeby sąsiedzi nie słyszeli, bo będę miał problemy. I tak wystarczy, że drę się na streamach i odcinkach.

Ku jego zaskoczeniu wstałem i zostawiłem go w spokoju. Jego mina też była teraz bezcenna, leżał zmieszany na podłodze i nie zapowiadało się żeby sam wstał.

Mój brzuch dał teraz znać, że nie jadłem nic od wczoraj nie licząc chipsów i bagiety. Kiedy spędza się czas z Kruszyną zapomina się o takich drobiazgach jak jedzenie. Na szczęście George jest genialny i okazało się, że zrobił dla mnie wielkie zakupy. Znalazłem między innymi masło czekoladowe, chleb, różne owoce i nawet zupki chińskie! Jak on mnie dobrze zna...

Zagrzałem wodę w czajniku na jakąś kawusie, którą znalazłem w szafce i posmarowałem kilka kromek chleba z czekoladą. Śniadanko idealne! Zaraz zawołam tego małego głupka, tylko pójdę jeszcze się przebrać zanim czajnik się zagotuje.

Perspektywa George’a

Cały czas leżałem na podłodze w szoku, jakiego doznałem przez nagły atak Clay’a. Ughh prawie mnie pocałował, ale bardziej irytuje mnie to, że tego nie zrobił, tylko wstał i wyszedł jak gdyby nigdy nic. Co on sobie myśli huh? Dobra,wstałem jakimś cudem i powlokłem się do kuchni. Tam czekało na mnie śniadanie w postaci rzeczy, które sam wczoraj kupiłem. Czyli Dream jednak znalazł resztę zakupów, które miały być dla mnie! Ughh odpuszczę mu i tak, bo sam sobie nie poradzi, normalnie jak mała dzidzia.

Czajnik się zagotował, a w tym samym momencie do kuchni wpadł chłopak, ubrany już na szczęście w normalne rzeczy, nie w piżamę. Ale za to ja nadal jestem w jego koszulce! I szczerze mówiąc... nie przeszkadza mi to.

Clay zalał coś w dwóch kubkach, po zapachu zgaduję, że to kawa. Tym razem udało mu się nie poparzyć niczego nalewając wrzątek. Zrobiło mi się trochę smutno na myśl, że po zjedzeniu śniadania prawdopodobnie będę musiał wracać do siebie do domu.

-Do stołu podano - powiedział chłopak stawiając kubki na stole i wskazując na talerz przede mną.

-Dzięki - jest taki miły... Chyba powinienem... ughh... przeprosić go- Przepraszam za tą pobudkę, nie należała ci się.

-Nie ma sprawy Kruszyno - puścił mi oczko. Nachylił się nad stołem i pocałował mnie w nos. Szybko wrócił na swoje miejsce i zaśmiał się widząc moją minę. Pewnie była dosyć specyficzna biorąc pod uwagę jego zachowanie wobec mnie i do jakiego stanu mnie doprowadzał.

-Wiesz... Szczerze mówiąc to nie chcę, ale będę musiał wracać do siebie jak skończymy jeść- powiedziałem.

-Dobra, nie ma sprawy. Dzięki za te całe zakupy, wiesz że bym sobie bez ciebie nie poradził - zaśmiałem się.

-Wiem ty mały bobasie. Kiedyś zabiorę cię do sklepu i pokażę ci jak się kupuje produkty spożywcze, okej? - pokiwał głową na tak - Jest jedna taka sprawia, wiesz... - sam nie wierzę, że to mówię - Mogę sobie zatrzymać twoją koszulkę?

-Mam takich miliard w szafie, możesz ją wziąć, z resztą wyglądasz w niej uroczo Georgie~

Uśmiechnąłem się, a zaraz potem wpadłem na szalony pomysł. Wstałem i usiadłem na kolanach Dream’a. Chciałem dzisiaj te ostatnie chwile spędzić jak najbliżej~

Perspektywa Dream’a

Niestety tak jak powiedział George tak też zrobił i zaraz po śniadaniu zaczął się zbierać do siebie. Było mi trochę smutno, ale humor poprawił mi fakt, że Kruszyna podczas całego śniadania siedział mi na kolanach. Ciekawe, kiedy w końcu przyzna się, że też mnie lubi bardziej niż jako przyjaciela?

Jak na razie cały mój plan prowokowania go działa całkiem dobrze, phiii oczywiście, że zaplanowałem wszystko. Nie byłbym sobą gdybym tego nie zrobił.

George wychodząc przytulił mnie, ale potem tego żałował, bo nie chciałem go puścić. Co ja poradzę, znowu nie spotkamy się pewnie przez jakiś tydzień, a to tak dłuuuuugoooo... Już właściwie za nim tęsknię.

-Dream, serio muszę już iść, ale jutro spotykamy się na serwerze na streamie, obiecuję - muszę wierzyć mu na słowo.

-A jaką mam pewność, że znowu nie zaśpisz na siedemnastą?? - naprawdę nie wiem jak on to zrobił...

-Obiecuję ci, nie wiem jak inaczej mam ci to udowodnić. Moje słowo już ci nie wystarczy?

-Oj Georgie, nie nadużywaj mojej dobroduszności~- złapałem go za rękę - Skoro już jesteśmy umówieni to do jutra Kruszyno - nie chciałem go już dłużej przetrzymywać. Musiał jeszcze przecież zdążyć na autobus, a one jeżdżą w okolicy dosyć rzadko.

-Do jutra! - uraczył mnie jeszcze najpiękniejszym uśmiechem na świecie~ Ahhh jak tu go nie kochać? Zadzwonię do niego niedługo, żeby sprawdzić, czy dojechał bezpiecznie do domu, a tymczasem zamknąłem za nim drzwi i poszedłem do kuchni w końcu zmienić wczorajszy bandaż na poparzonej dłoni.

Przez resztę dnia nie działo się nic ciekawego, George dotarł do domu cały i zdrowy, a to najważniejsze. Oglądałem jakąś kompilację najlepszych momentów skephalo ze streamów, kiedy na Discordzie napisał do mnie Sapnap.

-“Sup, co porabiasz?”

“Oglądam jakies pierdoly, a co u ciebie?” - odpisałem.

-“Czyli pewnie znowu ogladasz kompilacje skephalo haha już ja cie znam ;b”

-“U mnie tez nudy jesli o to chodzi. Gramy jakies minigry w mc?”

“Pogralbym chetnie ale jestem debilem i mam poparzone pol dloni wiec niezbyt moge :0”

-“Oj dream ty to zawsze cos odwalisz tylko zeby nie zagrac ze mna ;c”

“Sapy wiesz ze nie to nie o to chodzi ehh z reszta moge ci zaraz wyslac fotke jesli sie nie brzydzisz schodzacej skory :P”

-“O NIE zostaw to dla siebie, btw George nie jest zazdrosny ze piszesz do mnie Sapy?“- westchnąłem głośno...

“George chyba nadal nawet nie bierze na powaznie moich uczuc...” tak, Sapnap wie o tym wszystkim i naturalnie jako mój szpieg/przyjaciel przekaże mi od razu jeśli George coś mu powie. Tak przynajmniej mi obiecał, widząc w jakiej sytuacji jestem.

-“Gadales z nim? Tak na powaznie.” - nie chciało mi się opisywać całego wczorajszego dnia więc spytałem, czy mogę zadzwonić. Sapnap odpisał, że za chwilę zadzwoni, tylko musi coś zrobić.

Kiedy w końcu łaskawie do mnie zadzwonił opowiedziałem mu wszytko, nawet to jak George mnie pocałował. Przyjaciel stwierdził tylko, że zrobiłem duży postęp i mam u niego dużą szansę, a potem musiał kończyć, bo podobno babcia do niego dzwoniła. Ja za to wróciłem do oglądania kompilacji niczym te nastolatki niemające własnego życia...

Perspektywa George’a

Wróciłem do domu, ale całą drogę bardzo mocno myślałem. Musiałem przy tym wyglądać tak dziwnie, że nawet jakaś staruszka w autobusie spytała czy dobrze się czuję. Dosyć miłe z jej strony, ale co miałem jej powiedzieć? Że mój przyjaciel mówi mi, że mnie kocha, a ja nie wiem nawet czy mówi na serio, czy sobie żartuje! Ughhh! Czemu Dream się tak zachowywał?

Pomyślałem, że potrzebuję czyjejś rady, ale nie chodziło mi o tamtą starszą panią, tylko o mojego przyjaciela Sapnapa. Widziałem, że jest aktywny na Discordzie, ale nie odczytywał moich wiadomości przez dosyć długi czas. Dopiero jak wróciłem do domu zobaczyłem, że spytał czy może zadzwonić. Napisałem “ok” i czekałem.

Ten idiota zadzwonił dopiero po godzinie! Nie mam pojęcia co on mógł robić przez ten czas i nawet nie chcę wiedzieć.

-Czeeeeść George - usłyszałem głos przyjaciela w telefonie.

-Czemu dzwonisz dopiero teraz?? - spytałem od razu.

-Emmm nie napisałem o której konkretnie zadzwonię, poza tym rozmawiałem z Dreamem - zaraz co? Mam nadzieję, że Sapnap nie jest wtajemniczony we wczorajsze wydarzenia.

-I-I co tam u niego? - spytałem nerwowo.

-Wyluzuj trochę, poza tym nie umiesz kłamać. Dream mówił i o... wiesz o czym mówię prawda? - zagryzłem ze złości zęby. Dlaczego Clay to zrobił...?

-Musisz mi powiedzieć George, co do niego czujesz? - ha dobre pytanie!

-Nie wiem co ci powiedział, ale teraz nie będę o tym rozmawiał. W zasadzie chciałem prosić cię o radę, ale...-

-MÓW MÓW!! - przerwał mi w połowie zdania.

-Ehhh no dobra, czy mam brać na poważnie słowa osoby, która cały czas powtarza, że mnie kocha? - wydukałem czując, że już się zawstydziłem na samą myśl, że Dream faktycznie może mnie kochać.

-HA! Mówisz o Dream’ie prawda? - o matko skąd on wiedział??

-N-Nieee?- ughh kogo ja oszukuję...

-Znowu kłamiesz George, ale powiem ci tylko jedno, cholernie mu na tobie zależy, ale jakie ma wobec ciebie zamiary musisz odkryć sam - słyszałem jak złowieszczo się śmieje.

-Sapnap? Halo? Powiedz mi ty dupku! Ughhh - zobaczyłem, że zakończył połączenie i napisał, że babcia do niego dzwoni. Pff hahaahaha! Gorszej wymówki dawno nie słyszałem. Dobrze jednak było wiedzieć chociaż trochę więcej niż wcześniej. A sądząc po jego zachowaniu, ten idiota wie coś więcej, ale nie chce mi powiedzieć. Będę musiał go potem przycisnąć.

Tymczasem poszedłem z nudów poczytać jakieś plotkarskie fora internetowe, ale szybko i to wydało mi się zupełnie durne, więc znowu do końca dnia grałem w minecrafta.

Do tej pory była ukryta pod bluzą, ale gdy poszedłem się umyć przypomniałem sobie o koszulce Dream’a, którą miałem na sobie cały dzień. Można tylko sobie wyobrazić jak bardzo śmierdziała, więc czym prędzej wrzuciłem ją do pralki razem z innymi ubraniami z kosza na pranie. Zanim jednak włączyłem program w pralce rozmyśliłem się i wyciągnąłem koszulkę z powrotem i założyłem ją i uznałem, że wcale nie śmierdzi, tylko pachnie trochę jak... Dream?! Matko jedyna! CO jest ze mną NIE TAK? Czy to się nie nazywa obsesja?

Eeee tam nikt się o tym nie dowie, zaśmiałem się nerwowo i poszedłem spać w koszulce od chłopaka...

Perspektywa Sapnap’a (chwilę przed rozmową z George’em)

Kiedy rozmawiałem z Dream’em wcale nie dzwoniła do mnie babcia tylko George strasznie spamił mi wiadomościami, więc to było chyba coś ważnego. W każdym razie jako prawdziwy fan Gream chciałem być na bieżąco z ich relacją, ale za bardzo im jej też nie ułatwiać. Niby obiecałem mówić wszystko Dream’owi, ale zrozumie później, że nie robiłem tego dla ich dobra. W końcu jeżeli miało im się udać muszą sobie sami poradzić, nie będę jakimś łącznikiem między nimi, bez przesady szanujmy się!

Tak więc Dream czuł się odrzucony przez George’a, a później z rozmowy z tym gagatkiem dowiedziałem się, że on nie ma pojęcia jak odbierać słowa Dream’a. Ughh czemu oni muszą wszystko tak utrudniać?? Normalnie mam z nimi czasami taki ból dupska, że głowa mała.

Ale reasumując mam nadzieję, że moja podpowiedź dla George’a była na tyle trafna, że otworzy w końcu oczy i zrozumie, co czuje do niego Dream. Jeżeli tak się nie stanie, to ja już nie wiem, jak mam im pomóc... Pozostaje mi trzymać kciuki za tych dwóch gagatków i w końcu zadzwonić do mojej babci...

Perspektywa Dream’a

Ten dzień był absolutnie okropny! Nie dość, że George ode mnie nie odbiera to jeszcze musiałem zrobić zakupy. Oczywiście sam w życiu nie dałbym rady, dlatego zadzwoniłem po naszego kochanego kolegę BadBoyHalo. Przy okazji wymieniliśmy się ploteczkami.

-Słuchaj no Bad, czy ty w końcu jesteś ze Skeppy’m? - nie musiał mi odpowiadać, bo widziałem to już po jego reakcji.

-Znaczy... Co masz na myśli przez “razem”?- zaśmiał się nerwowo.

-Chodzicie ze sobą, czy nie? - aż walnąłem facepalm’a kiedy zobaczyłem, że ten Muffin ma czelność zaprzeczać.

-Skeppy tylko tak sobie żartuje, on wcale mnie nie kocha bardziej niż jako przyjaciela... - widziałem, że lekko posmutniał.

- Ale za to ty go kochasz, widać to po twoim zachowaniu - mam go! Skephalo na zawsze!

-Masz racje przebiegły Muffinku, ale nie mów nikomu, proszę.

-Nie ma sprawy, nikomu nie wygadam, ale powinieneś chyba z nim pogadać - Dream spec od miłości, a sam nie radzi sobie w sprawach sercowych...

-Tak samo jak ty powinieneś pogadać z George’em - rozchmurzył się, wiedząc dokładnie w co trafił swoimi słowami. Postanowiłem jednak nie wtajemniczać go w żadne szczegóły, tak dla bezpieczeństwa.

-Dopiero po ślubie skephalo - zaśmiałem się z reakcji chłopaka, ale opanowałem się przypominając sobie, że przecież jest tutaj żeby mi pomóc - Dobra, koniec tego dobrego, kupujemy co trzeba i spadamy stąd, bo mam wrażenie, że chcą nas stąd wywalić.

Chłopak wybuchnął śmiechem - Czemu tak myślisz?

-Dziwnie się na mnie patrzą... Po prostu kończmy to szybko, okej? - pokiwał głową i zaczął sprawdzać na liście czego jeszcze brakuje.

-Jeszcze... dwadzieścia zupek chińskich? Dream, po co ci ich aż tyle? - odpowiedź chyba jest oczywista.

-Emmm do jedzienia? Nie pytaj tylko pomóż mi znaleźć alejkę ze śmieciowym żarciem.

Poszliśmy więc zapakować chemikalia, znaczy się zupki chińskie, ketchup i jakieś inne jedzenie instant. Przy kasie miałem wrażenie, że kasjerka chce zabić mnie wzrokiem, ale grzecznie zapłaciłem kartą i wyszedłem przepełniony ulgą.

-Dream, serio, czemu boisz się chodzić po sklepach?

-Ehhh nieważne, może kiedy indziej ci opowiem... - owww zrobił smutną minkę, ale nie złamie mnie choćby nie wiem co.

-Dzięki za pomoc Bad - spojrzałem na telefon i aż pisnąłem widząc która jest godzina! - O matko, zaraz sam spóźnię się na streama z George’em! Jeszcze raz dzięki Bad, ale muszę już lecieć - krzyknąłem biegnąc już jak najszybciej w stronę swojego mieszkania.

BBH tylko pomachał mi na pożegnanie i domyślam się, że sam też dołączy na serwer kiedy wróci do siebie.

Biegłem tak szybko, że po drodze jedna z reklamówek nie wytrzymała i rozerwała się. Na szczęście jakaś miła staruszka pomogła mi pozbierać moje zupki chińskie, przy okazji zapraszając mnie do siebie na obiad krytykując moje niezdrowe zakupy. Niestety musiałem odmówić, bo nie chciałem dać George’owi satysfakcji z mojego spóźnienia.

Biegłem dalej, ale ktoś zabrał mi windę sprzed nosa, a mieszkam na cholernym siódmym piętrze! Mogłem poczekać, ale po co. Kiedy Dream używa sto procent swojego mózgu, co się dzieje w takim momencie? Zamiast czekać na windę zacząłem biec po schodach na górę. Nosz gratuluję samemu sobie beznadziejnego pomysłu.

Powinni usunąć te schody, żeby idioci jak ja nie zabijali się wchodząc po nich. Na moje szczęście głupiego, winda stała na drugim piętrze. Wparowałem do niej cały już spocony i zadyszany. Nie mam za dobrej kondycji fizycznej, okej? Jak najszybciej pokonałem resztę dystansu między drzwiami windy, a mieszkaniem, wywaliłem zakupy na stół w kuchni i pobiegłem odpalić komputer.

Spojrzałem przelotnie na telefon, zobaczyłem nieodebrane połączenie z TeamSpeak’a i dużo wiadomości z Discord’a. Ughh byłem spóźniony tylko dziesięć minut, a wszyscy dobijają się do mnie jakbym spóźnił się kuźwa na własny pogrzeb!

Komputer już się włączył, a ja totalnie nie ogarnięty usiadłem przy biurku i jak najszybciej odpaliłem transmisję na żywo i dołączyłem do grupowej rozmowy na TS.

-Oj Dream, chyba się spóźniłeś~~ - usłyszałem zwycięski głos George’a. Chcąc utrzeć mu nosa przywitałem się z widzami i olałem jego egzystencję (tylko chwilowo oczywiście). Widzowie na czacie pisali mi oczywiście, że nic się nie stało, że jestem chwilę później, ale George wcale nie był lepszy, bo zobaczyłem, że swojego live’a zaczął dosłownie minutę przed moim przyjściem.

-George, tobie też chyba znowu trochę się zaspało?~

-Umm nie? Po prostu czekałem na ciebie - ehh normalnie pewnie opowiedziałbym mu czemu wyjątkowo się spóźniłem, ale jak on tak stawia sprawę, to jego strata. Chwilę czytałem czat z telefonu kiedy usłyszałem, że dostaję obrażenia. Zareagowałem zbyt późno, już po chwili widziałem tylko ekran śmierci i słyszałem jak George złowieszczo się śmieje zbierając moje przedmioty.

Napisałem do Sapnap’a i BBH czy przyjdą na serwer i pomogą mi się na nim zemścić. Sapnap przyszedł od razu, a Bad domyślam się, że jechał jeszcze do domu.

Przyjaciel dał mi diamentowy miecz i poszliśmy spuścić łomot George’owi. Zacząłem się śmiać kiedy jego rzeczy przypadkowo wpadły do lawy... razem z MOIMI RZECZAMI!

-O matko Sapnap, co myśmy zrobili!!!? Tam przecież były też moje przedmioty... - westchnąłem głośno. Na czacie ludzie już pisali “F”, a w donate’ach pisali, żeby wsadzić George’a do więzienia, a potem go osądzić.

Ogłosiłem więc, że proces odbędzie się kiedy BadBoyHalo przyjdzie, bo Callahan, ja i Sapnap byliśmy gotowi, ale potrzebowaliśmy czwartego sędziego. Chociaż w zasadzie renifer Callahan podpowiedział na czacie, żeby czwartą dźwignię i głos w procesie oddać moim widzom, skoro BBH i tak nie zna sytuacji tak dobrze, jak ci co widzieli wszystko na żywo. Wszyscy poza George’em się zgodzili, ale on aktualnie nie miał prawa głosu.

Kipiałem z żądzy zemsty, bo Kruszyna trochę jednak przesadził. On cały czas się spóźnia i jakoś nikt mu w tego powodu nie zabiera przedmiotów, ani nie zabija. Ale on zabija bez powodu cały czas! Teraz zostanie ukarany!

-George, czy masz jakieś argumenty na swoją obronę? - spytałem, by sprawiedliwości było zadość.

-Umm spóźniłeś się, a ja uderzyłem cię tylko raz Dream. Nie wiedziałem, że masz tak mało życia!

-Kłamca! Miałem pełne serduszka, wszyscy widzieli, że zabiłeś mnie celowo, nie przypadkiem. Poddamy cię teraz procesowi George - słyszałem jego protesty, ale mówiłem dalej - Przejdź to drugiej komory sądu ostatecznego. Znasz zasady, jeśli wszystkie cztery dźwignie zostaną przestawione zostajesz utopiony w lawie.

- Więc Callahan, winny czy niewinny? - chłopak ze skinem renifera przestawił dźwignię.

Chórem powiedzieliśmy- WINNY!

-Teraz Sapnap, winny czy niewinny? - chłopak dramatycznie ucichł i trzymał nas w niepewności, ale po chwili również pociągną za dźwignię.

-WINNY!

-Teraz mój głos, przykro mi George, ale według mnie jesteś winny zabicia mnie bez absolutnie żadnego racjonalnego powodu - przestawiłem dźwignię.

-WINNY!

-Teraz widzowie, piszecie 1 jeśli niewinny, a 2 jeśli winny - wszyscy w skupieniu patrzeliśmy na czat, ale nie ulegało wątpliwości, że przeważały dwójki.

-Czat zadecydował, że George jest winny! - przestawiłem ostatnią dźwignię.

-Nie!! DREAM! NIE!! - George wydzierał się, ale już nic mi nie pozostało jak patrzeć, jak umiera w lawie - DrEaM! Pomóż mi! DREAM! - nawet jakbym chciał, to już nie miałem jak mu pomóc, bo spalił się całkowicie. Oczywiście tylko w minecrafcie, nie w prawdziwym życiu. Z resztą czemu miałbym chcieć mu pomóc skoro to ja byłem poszkodowany? Zasłużył sobie...

Ale brunet chyba nie czuł się ani trochę winny, a raczej wściekły. Wyszedł z TS’a i z serwera. Trochę zrobiło mi się go szkoda, ale sam sobie był winien, prawda?

Później Bad przyszedł i spytał, czemu nie ma George’a, ale potem nikt już o nim nie wspominał. Mimo, że przed chwilą byłem na niego wściekły, to zacząłem trochę za nim tęsknić... Napisałem nawet do niego na Discordzie, ale nie odpisywał mi. Może trochę przegiąłem...?

Po jakichś dwóch godzinach streamowania stwierdziłem, że nie wytrzymam jeśli zaraz nie pogadam z Kruszyną. Pożegnałem się więc z widzami i przyjaciółmi i zakończyłem live’a.

Zadzwoniłem do niego, ale odrzucił prawie natychmiast moje połączenie. Ughh George! Dzwoniłem jeszcze parę razy, ale nadal odrzucał... Chciałbym go przeprosić. Znowu dostałem wielkiego doła. Wziąłem krem czekoladowy i zacząłem jeść go całymi łyżeczkami. Byłem bliski płaczu, aż usłyszałem powiadomienie na telefonie.

Perspektywa George’a

Dream przesadził! Nie dość, że cała moja najlepsza zbroja spłonęła w lawie, to jeszcze potem zabili mnie znowu w tym głupim procesie! Co jest nie tak z tymi ludźmi!? Nie mam zamiaru wracać na serwer, ani odzywać się do tego durnego blondyna.

Cały wieczór siedziałem naburmuszony i przeglądałem desperacko instagrama, bo aż wstyd mi przyznać, ale nie wytrzymałem nawet trzech godzin obrażony na Clay’a. Znaczy się odrzucałem połączenia od niego kiedy się do mnie dobijał, ale ughhhh chciałem się już z nim pogodzić.

Nie wiedziałem tylko jak mam mu się przyznać, znaczy... Jakbym po prostu zadzwonił to wyszłoby na to, że jestem strasznie miękki, a z drugiej strony chciałem usłyszeć co ma mi do powiedzenia. Tęskniłem za nim, okej? Nie wiedziałem, że aż tak się zdenerwuje po tym jak go zabiłem w minecrafcie. Chciałem go w sumie przeprosić i chyba od tego powinienem zacząć.

Napisałem do niego, ale nie na żadnych komunikatorach, tylko jako zwykły SMS “Przepraszam, chcesz pogadać?“.

Nawet nie wiedziałem, że da się tak szybko do kogoś zadzwonić, ale dosłownie kilka sekund po wysłaniu wiadomości zobaczyłem połączenie przychodzące od chłopaka. Chwilę zastanawiałem się nie wiem nad czym, ale w końcu odebrałem.

-George, wszystko okej? Przepraszam, nie powinienem...-

-Ej daj mi coś powiedzieć, okej? - przerwałem mu chyba trochę zbyt ostro, ale chciałem mu coś powiedzieć pierwszy- To ja przepraszam, że wtedy się zabiłem kiedy byłeś AFK. I że zabrałem twoje rzeczy... I że byłem dupkiem przez trzy godziny kiedy próbowałeś się do mnie dodzwonić. Chcesz przyjść do mnie jutro na jakieś filmy w ramach przeprosin? - sam nie wierzę, że to zaproponowałem, ale chciałem podświadomie spędzić z nim więcej czasu.

-C-Co? -no tak, słyszałem jak stuka palcami o blat biurka, robi tak zawsze gdy się nad czymś zastanawia - Chciałbym, ale nigdy wcześniej nie byłem u ciebie w domu... Twoja mama nie ma nic przeciwko, żebym przyszedł?

-Co!? Jaka mama? Mieszkam SAM! Od ponad dwóch lat! - ughhh Dream nie utrudniaj mi tego - Jutro o dwunastej, pasuje ci? - spytałem lekko podirytowany.

- A mogę przyjść wcześniej? No wiesz, przydałoby się chyba coś nagrać...

-A jak twoja ręka? Nadal mocno boli? - spytałem z troską. Mam tylko nadzieję, że nie pomyśli sobie, że martwię się o niego albo coś z tych rzeczy.

-Ehhh coraz lepiej, jutro chyba nie będę musiał zakładać bandażu, ale nadal będę ją smarował maściami. A czemu pytasz hmm? - wymamrotałem coś niezrozumiałego.

-Hmmm? Co mówiłeś? - spytał chłopak. Normalnie mogłem sobie wyobrazić jak zwycięsko się teraz uśmiecha.

-Eeeee do jutra! No i możesz w sumie przyjść o której chcesz...- rozłączyłem się szybko, zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć. Zanim odłożyłem telefon zobaczyłem SMSa od Dream’a : “Tez cie kocham ;b dobranoc”. Zrobiło mi się jakoś tak ciepło na sercu. Westchnąłem głośno i opadłem na łóżko.

Uznałem jednak, że zanim zupełnie mi się odechce czegokolwiek, pójdę się szybko umyć. Jest po dwudziestej pierwszej, a ja o dziwo leżę już w łóżku. Nie wiem w zasadzie czym, ale zdałem sobie sprawę, że byłem okropnie zmęczony. Nie wiem też kiedy, ale zasnąłem.

Sen George’a

Obudziłem się w dziwnym pomieszczeniu, jedynym źródłem światła była tu lampa naftowa. Specyficzny zapach nafty,jaki dało się czuć, był nie do zniesienia. Okazało się, że pomieszczenie ma maksymalnie trzy na trzy na trzy metry, ściany były pomalowane na żółto, a łóżko, na którym siedziałem, wydawało się bardzo stare i dziwiłem się jakim cudem jeszcze się pode mną nie zawaliło. Poza lampką i łóżkiem w pokoju znajdował się obraz z martwą naturą, oraz malutkie drzwi.

Nie miałem nic innego do roboty, a byłem ciekaw dokąd prowadzą tajemnicze drzwiczki, więc naturalnie spróbowałem się przez nie przecisnąć. Niestety były za małe dla człowieka.

Raptem lampa naftowa zgasła i usłyszałem jakiś chrobot pode mną. Potem ściana, która stała przede mną rozsunęła się na boki i oślepił mnie blask słońca. Kiedy moje oczy już przyzwyczaiły się do innej intensywności naświetlenia zobaczyłem, że zza krat patrzy na mnie Dream. A raczej ktoś kto wygląda jak skin Dream’a w minecrafcie.

Nie odzywał się, tylko otworzył kraty i zaczął ciągnąć mnie w kierunku innego pomieszczenia z kratami. Po chwili znów byłem uwięziony w celi, tylko że ta była inna niż poprzednia. Ta cela wyglądała dosłownie jak ta z naszego serwera. Usłyszałem dźwięk, którego nikt nie chciałby słyszeć kopiąc się w dół pod siebie. Spojrzałem w dół i wcale jakoś nie zdziwił mnie widok lawy.

Za kratami dostrzegłem skina Dream’a, jak waha się czy pociągnąć za dźwignię, czy nie. Próbuję namówić go, żeby tego nie robił, ale wyrok zapada, a ja topię się w lawie.

Krzyknąłem i na szczęście wydostałem się z tego dziwnego snu. Byłem cały spocony i roztrzęsiony. Rzadko śnią mi się koszmary, ale ten był inny. W nim nie byłem tylko postacią z Minecrafta, odgrywałem wydarzenia, które miały miejsce w grze jako ja. To było bardzo realistyczne.

Sięgnąłem po telefon leżący obok łóżka. Jakimś cudem ten sen zajął mi prawie całą noc. Jako że Clay na pewno jeszcze śpi i przyjdzie pewnie dopiero jakoś koło dziewiątej, postanowiłem ogarnąć trochę moje włości, żeby nie było wstydu. No i przede wszystkim musiałem schować koszulkę od chłopaka, którą teraz używam jako piżamę.

Zacząłem nawet planować poważniejszą rozmowę z blondynem. Powinniśmy chyba wyjaśnić parę kwestii, bo bądź co bądź nadal nie wiem jakie ma zamiary wobec mnie. Czy nadal jesteśmy przyjaciółmi, czy czymś więcej? Czy ja chciałbym czegoś więcej? Pocałowałem go niby wtedy, ale sam nie wiem dlaczego. To był impuls, działanie pod wpływem emocji...

Jakie emocje odczuwam, gdy mnie dotyka... Wariuję przy nim, więc może jednak ja chcę czegoś więcej? A on? Co jeśli Dream tylko żartuje pisząc i mówiąc te wszystkie rzeczy... Mam dzisiaj nadzieję na szczerą rozmowę, reszta nie zależy ode mnie.

Perspektywa Dream’a

Obudziłem się o ósmej i jak najszybciej odbębniłem codzienną rutynę, żeby przyjść do George’a tak szybko jak tylko mogłem. Powiedział przecież, że mogę przyjść o której chcę, prawda?

Wpół do dziewiątej byłem już w drodze do domu, którego adres wysłał mi wczoraj chłopak. Ciekawe, że nigdy nie było okazji, żebym go odwiedził, a znamy się już od ponad trzech lat. Nie mogę się doczekać tak bardzo, że aż nieświadomie zacząłem biec na co zaśmiałem się w duchu. Dlaczego ja właściwie nadal lubię go tak bardzo mimo, że on praktycznie zawsze mnie odrzuca?

Może wciąż mam nadzieję, że kiedyś zmieni zdanie...

Moje rozmyślania zastąpiły wątpliwości co do poprawności adresu. Wszystko wskazywało na to, że George mieszkał w zwyczajnym bloku, hah. Szczerze mówiąc zawsze wyobrażałem sobie, że mieszka w jakimś luksusowym apartamencie, a tymczasem jego mieszkanie pewnie niewiele różni się od mojego.

Podszedłem do bramy najbardziej na prawo z całego budynku znalazłem na domofonie odpowiednią cyfrę i zadzwoniłem, mając nadzieję, że George jednak nie robi sobie ze mnie jaj i nie podał mi jakiegoś losowego adresu. Właściciel odebrał jednak po dwóch sygnałach i nie mówiąc nic po prostu otworzył bramę na koniec głośno trzaskając słuchawką od domofonu.

Zacząłem nabierać obaw, że to może jakiś pedofil, albo psychopata. George na szczęście napisał do mnie na Discordzie żebym wszedł na drugie piętro, więc moje wątpliwości delikatnie zmalały.

Wszedłem nie śpiesząc się zbytnio, bo nie było tu windy, a ostatnia próba biegu po schodach skończyła się niezbyt dobrze. Zapukałem, a zza drzwi doszły do mnie dziwne dźwięki, jakby ktoś na szybko próbował posprzątać. Hahaha pan perfekcyjny nie zdążył ogarnąć mieszkania przed moim przyjściem.

Kiedy w końcu otworzył drzwi był lekko zdyszany i gestem dłoni zaprosił mnie do środka. Rzuciłem szybkie “hej”, ale po chwili zaniemówiłem! Jednak źle oceniłem dzielnicę, a mieszkanie bruneta wyglądało prawie jak apartament Billa Gates’a! No dobra, może lekko przesadziłem, ale na pewno wyglądało lepiej niż moje. Nie znam się za bardzo na aranżacjach i tego typu sprawach, ale wnętrze naprawdę robiło wrażenie!

George pociągnął mnie za rękę do kuchni gdzie wskazał na krzesła przy wyspie, zapewne żebym usiadł, sam natomiast wziął szklankę i łapczywie zaczął pić wodę z kranu. Co on ma ostatnio z tą wodą... Chyba trochę ochłonął po jakiejś trzeciej szklance.

-Lepiej ci już? - spytałem podchodząc do niego od tyłu i przytulając. Ahhh tęskniłem za tym tak bardzo~

-T-tak, szczerze nie spodziewałem się, że faktycznie przyjdziesz tak wcześnie. To co chcesz robić? Chcesz pozwiedzać trochę moje skromne mieszkanko?

-Skromne? Przecież Bill Gates nie powstydziłby się takiego wnętrza! Jestem ignorantem jeśli chodzi o takie pierdoły, ale twoje mieszkanie jest naprawdę piękne... Prawie tak śliczne, tak ty - to ostatnie dodałem bardzo cicho, ale George i tak to usłyszał i mocno się zawstydził. Uśmiechnąłem się widząc, jak na niego działam.

Nagle coś włochatego otarło się o moją nogę! Krzyknąłem i wystraszony odskoczyłem na bezpieczną odległość. George odwrócił się zdziwiony, ale wybuchnął śmiechem kiedy zobaczył czym była spowodowana moja gwałtowna reakcja. Podniósł szaro-czarnego kota na ręce i podszedł z nim do mnie.

-To był kot...? - potwierdził skinieniem głowy - To ty masz kota? - George znowu zaśmiał się głaszcząc stworzonko, które trzymał na rękach.

-Przecież Kot przychodził na moje streamy nie raz, haha jak możesz nie pamiętać? -wzruszyłem ramionami - Oj no weź, bo będzie mu przykro... - brunet odstawił kota na ziemię.

-Jak się nazywa? - spytałem wskazując na futrzaka.

-Kot.

-Tak po prostu... Kot... Tak? - próbowałem powstrzymać śmiech.

-Emm tak, nie miałem pomysłu, okej? - chłopak zamyślił się na chwilę. Nie chciałem, żeby było niezręcznie więc złapałem bruneta za rękę i pociągnąłem go w głąb mieszkania. Był lekko zaskoczony, ale nie stawiał oporu.

-Daj mi zgadnąć, który pokój jest twój, okej? - chłopak skinął głową. Przeszliśmy korytarzem mijając salon i prawdopodobnie łazienkę. Ostatni pokój był dosłownie na samiutkim końcu, więc nie było mowy o pomyłce.

Ściany w ostatnim pomieszczeniu były jasnoszare, w rogu stało duże łóżko, przy przeciwległej ścianie stało biurko z komputerem, mikrofonem i resztą rzeczy potrzebnych przy nagrywaniu. Stał tu też regał z książkami, jakaś mała szafka nocna i w zasadzie nic więcej. Pokój był prosty i funkcjonalny. I o dziwo było w nim czysto, czyli jednak George wyrobił się w ostatniej chwili.

Wielkie podwójne łóżko chłopaka wyglądało na niesamowicie wygodne, bałem się przyznać, ale może nawet bardziej niż moje królewskie łoże. Trzeba było to szybko sprawdzić, więc skoczyłem na nie. George tylko pisnął. Upsss! Zapomniałem, że nadal trzymałem go za rękę, ale teraz chłopak leżał cały na mnie. Mnie to niezbyt przeszkadzało, ale jego reakcja mnie zaskoczyła.

Zamiast uciekać, albo zacząć się szarpać chłopak tylko położył głowę na mojej klatce piersiowej i westchnął głośno.

-J-jak skończymy l-leżeć to możemy iść do salonu i pooglądać coś - przytaknąłem cicho. Ughh jego włosy wyglądały tak miękko, że nie mogłem się powstrzymać.

Zanurzyłem w nich całą rękę, a potem lekko poczochrałem jego niezbyt starannie ułożoną fryzurę. Nie wiem jak on to robi, ale jego włosy były mięciutkie!

George lekko zaskoczony podniósł głowę, i spojrzał w moją stronę badając mnie wzrokiem. Potem cały podniósł się do pozycji siedzącej i z burakiem na twarzy zaczął mówić:

-Dream... Ja nie jestem pewien co do ciebie, znaczy ja lubię cię... Ale nie wiem jak ty... Pewnie tylko żartujesz mówiąc te wszystkie rzeczy, ale jeśli jednak nie... Jeśli coś do mnie czujesz to... To pocałuj mnie! - końcówkę prawie wykrzyczał, a jego twarz była najbardziej czerwoną twarzą jaką widziałem w życiu. Na początku mój mózg nawet nie zarejestrował, co się właśnie wydarzyło.

Chłopak jednak otworzył się przede mną, chciał wiedzieć... A ja miałem okazję pokazać mu, że go kocham. Dlaczego akurat teraz to analizuję?! Powinienem go pocałować od razu!

Dotknąłem delikatnie jego policzka i zetknąłem nasze czoła. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy, oddychając nierówno.

Starając się zrobić to tak delikatnie, jak tylko się dało, pocałowałem George’a. Oddał pocałunek bardziej zmysłowo, niż się spodziewałem jasno dając mi do zrozumienia, żebym się nie ograniczał. Zapragnąłem czuć smak jego ust codziennie do końca świata.

Mój misterny plan pokrzyżował jednak Kot, który przyszedł szukać atencji w niewłaściwym czasie. Najpierw go ignorowaliśmy, ale potem zaczął być nachalny i postanowił wbić pazury w moje udo.

-AaAAAaaA!! - starałem się strącić go z mojej nogi, ale George mnie wyprzedził i wziął tego sierściucha na ręce.

-Hej, hej spokojnie. Bardzo cię boli? - spytał ciemnowłosy. Spojrzałem w miejsce gdzie przed chwilą moje udo zostało dźgnięte pazurami tego potwora. Widziałem krew spod podartego materiału, ale bardziej niż to bolał mnie fakt, że został mi przerwany mój wymarzony pocałunek.

-Ehh to nic - machnąłem ręką, ale George mnie nie słuchał, tylko już oglądał moją ranę przez dziurę w jeansach. Wcześniej odstawił Kota na podłogę i wygonił go. O dziwo bestia się posłuchała i opuściła pomieszczenie.

-Zaraz wracam - oznajmił po namyśle George i tak po prostu sobie poszedł zostawiając mnie samego w jego pokoju. No właśnie, byłem w jego pokoju. Ha!

Nie mogłem sobie odmówić i sprawdziłem co ma na tapecie na komputerze. Urządzenie było włączone i nie miało hasła, więc jeśli to coś wstydliwego to sam jest sobie winien.

Nikt nawet nie domyśla się w jakim szoku byłem, kiedy odkryłem, że ma na tapecie nasze wspólne zdjęcie z moich urodzin sprzed roku. Wow, przyznam szczerze, miła niespodzianka. Nawet jeśli mnie nie kocha, to i tak widocznie dużo dla niego znaczę.

Uśpiłem komputer z powrotem i jakby nigdy nic usiadłem na łóżku, czekając aż chłopak wróci.

Perspektywa George’a

Poszedłem szybko do kuchni po gazę, bandaż i płyn do odkażania ran. Wróciłem do chłopaka najszybciej jak tylko mogłem. Siedział nadal na moim łóżku, dziwnie się uśmiechając.

Nie miałem czasu zapytać o co chodziło, musiałem odkazić i opatrzyć jego ranę. Sam nie wierzę, że to powiedziałem, ale kazałem mu zdjąć spodnie.

-COOO? - chłopak chyba źle mnie zrozumiał, przez co oboje mocno się zawstydziliśmy.
Będzie musiał zdjąć jeansy jeśli mam mu udzielić jakiejś pomocy, czy tego chce czy nie.

-No musisz zdjąć spodnie, żebym mógł opatrzyć to, co zrobił ci Kot - zrobiłem zrezygnowaną minę sugerując, że też wcale nie chce żeby blondyn się rozbierał, ale innej opcji nie ma.

-Dobra, dla ciebie mogę zrobić jeden wyjątek przed ślubem - mrugnął do mnie flirciarsko, na co można domyślić się mojej reakcji. Zdjął spodnie i starałem z całej siły nie patrzeć TAM. Skupiłem się na ranie, z której nadal powoli sączyła się krew. Ten durny kot czasami przegina, ale i tak go kocham.

Odkaziłem miejsce gdzie skóra była nadszarpana, przyłożyłem gazę i zacząłem owijać udo Dream’a bandażem. Widziałem, jak krzywił się, ale starał się nie dać po sobie poznać, że go boli.

-Ty to masz szczęście do wypadków ostatnio - powiedziałem, na co chłopak zaśmiał się gorzko.

-Tiaa, na szczęście ty zawsze jesteś obok mnie i ratujesz mi dupsko - skończyłem właśnie wiązać materiał tak, żeby bandaż się nie zsuwał. Z ulgą odwróciłem wzrok.

-Możesz już się ubrać, wiesz? - spytałem lekko zirytowany, bo wiedziałem do czego to zmierza i jak to musiałoby wyglądać z perspektywy kogoś trzeciego. Przecież jesteśmy tylko przyjaciółmi, czyż nie? Co ja gadam, przed chwilą się z nim całowałem!

-George~~ - usłyszałem swoje imię zaraz przy moim uchu i czułem oddech na poliku. Przeszły mnie ciarki czując jak daleko posuwa się Dream.

-Dream przestań natychmiast. Nie żartuję, nawet nie jesteśmy razem, nie mam pojęcia co ty wyprawiasz! - mój ton głosu chyba był nieco za wysoki, ale nie dam zrobić sobie krzywdy we własnym domu!

-Przepraszam, nie chciałem cię skrzywdzić, chciałem się tylko trochę podroczyć... Przepraszam Kruszyno - odwróciłem się, żeby spojrzeć mu w oczy. Miał minę szczeniaczka, na którego ktoś nakrzyczał.

-Okej, okej. Zapomnijmy o tym...

-O tym, co mówiłeś przed pocałunkiem, też mam zapomnieć? - poczułem, że pieką mnie znowu poliki.

-Zależy... Zależy od tego co dalej z nami będzie, bo jeśli ty też mnie lubisz... - zacząłem się zacinać tak mocno, że pewnie Dream nie zrozumiał ani słowa więcej.

-Ja cię przecież wcale nie lubię - moje serce prawie stanęło. Po tym wszystkim jednak mówi mi, że mnie nie lubi?! - Przecież ja cię kocham! - ten blondyn kiedyś wpędzi mnie do grobu! Ale jednocześnie poczułem niesamowitą ulgę.

-J-ja nadal mocno cię lubię i-i jesteś przystojny i w ogóle... ale chyba potrzebuję trochę czasu, bo sam nie jestem pewien co do swoich uczuć... Proszę zrozum- nie dał mi dokończyć.

-W porządku George, cieszę się że jesteś ze mną szczery. Dołożę wszelkich starań by jak najlepiej wykorzystać absolutnie każdą sekundę życia jako twój chłopak - powiedział całkiem poważnie z ręką na sercu - O ile się zgodzisz... To jak będzie?

-Dam ci szansę- Clay krzyknął ze szczęścia i ścisnął zabójczo mocno. Puścił mnie, dopiero kiedy zacząłem kaszleć, ledwo już łapiąc oddech. Muszę przyznać, że Dream ma krzepę jak na tak chudą osobę.

-Przepraszam - z zakłopotania podrapał się po karku uśmiechając się przepraszająco.

-Nie ma sprawy, ale ubierz lepiej w końcu te spodnie - w czasie, kiedy blondyn w końcu raczył ubrać się z powrotem, wstałem z łóżka i poszedłem sprawdzić co robi sprawca całego zamieszania.

Kot leżał na kanapie w salonie udając, że niczego nie zrobił. Biedactwo, chciał tylko trochę uwagi... Może powinienem załatwić mu towarzysza? Ale z drugiej strony nie dam rady zajmować się dwoma kotami. Nagle mnie oświeciło!

-Dreaam!! Chodź do salonu! - zawołałem blondyna, trzymając kciuki, żeby przypadkiem nie zgubił się idąc prosto korytarzem. Żartuję oczywiście, chyba nie jest aż takim debilem... Chyba?

Chłopak wszedł do pokoju,a widząc kota na moich kolanach aż krzyknął.

-Co ten zwyrodnialec robi na twoich kolanach George?? - spytał z wyraźną pretensją w głosie. Zacząłem wątpić, czy przekonam go do mojego pomysłu...

Poklepałem miejsce obok siebie na kanapie - Siadaj, mam ciekawy pomysł - Dream posłusznie usiadł obok i jak małe dziecko, które boi się zgubić w sklepie, złapał mnie kurczowo za rękę.

-Słuchaj, może Kot tylko szukał atencji. Może... Może chciałbyś adoptować kota ze schroniska?

-Coooo? To jest absolutnie najgorszy pomysł na jaki mogłeś wpaść - wiedziałem, że się nie zgodzi, ale nie poddam się tak łatwo.

-Mój kot potrzebuje towarzystwa, a kiedy on bawiłby się z twoim my mielibyśmy spokój - uśmiechnąłem się najbardziej przekonująco jak tylko potrafiłem - Poza tym, możesz być nieprzekonany, ale jak pójdziemy i zobaczysz te wszystkie słodziaki, jeszcze nie będziesz mógł się zdecydować, którego wziąć.

-Sam nie wiem George... Czy ja dam radę sam opiekować się zwierzakiem?

-Poradzisz sobie, wierzę w ciebie! Z resztą będę ci pomagał, obiecuję. Ładnie plose - ostanie słowo wysepleniłem, by efekt był bardziej wiarygodny. W końcu chłopak uległ.

-Dobrze, już dobrze! Możemy iść do schroniska - krzyknąłem z radości! Zrzuciłem Kota z kolan na podłogę i sprawdziłem na telefonie do której godziny otwarte jest dzisiaj schronisko. Mamy szczęście, bo było jeszcze wcześnie i zdążymy pojechać tam jeszcze tego dnia!

-Dobra zbieramy się do wyjścia, teraz! Nie mogę się doczekać! - byłem strasznie podekscytowany, na pewno bardziej niż Dream.

Pociągnąłem chłopaka do wyjścia, szybko ubraliśmy buty i pobiegliśmy na najbliższy przystanek autobusowy.

Perspektywa Dream’a

Sam nie wierzę, że dałem się namówić temu małemu spryciarzowi. Jak ja miałbym się niby zająć kotem?? Nie wiem czy dam radę...

Ale nie ma już chyba odwrotu, właśnie jedziemy autobusem w stronę schroniska wybrać nowego kota. O matko, w co ja się wpakowałem!? Kurczowo trzymałem chłopaka za rękę, przez co czułem się chociaż trochę lepiej.

Kiedy dojechaliśmy na miejsce z daleka słychać było ujadanie psów. Nie przepadam za tym miejscem, nie dlatego, że nie lubię zwierząt, ale dlatego, że nie mogę wziąć ich wszystkich naraz.

George w jednym miał rację, kiedy doszliśmy do wybiegu dla kotów nie mogłem się zdecydować, którego wziąć. Jeden czarniutki z białą łatką na oku stał na środku klatki i głośno miauczał. Nie mogłem jakoś wyobrazić sobie takiego głośnego zwierzaka w domu, więc ten na pewno odpada.

Potem zobaczyłem jak trzy kociaki bawiły się skrawkiem jakiegoś papierka. Potem zaczęły się o niego kłócić i drapać nawzajem. Sytuację za to wykorzystał czwarty kociak, który pod nieuwagę reszty zabrał papierek dla siebie. Miał biały brzuszek, grzbiet zaś szarobury w czarne łatki i prążki.

Ten mały spryciula naprawdę mi się spodobał. Popatrzył na mnie chwilę swoimi zielonymi oczyma i już po chwili wrócił do zabawy, jakby stracił mną zainteresowanie.

-George, chyba wiem którego chcę wziąć... - wskazałem palcem na Łatka*. Wow nawet nieświadomie go już nazwałem!

-Jest śliczny Dream - brunet uśmiechnął się i jeszcze raz zaoferował mi pomoc, jeśli nie będę sobie radził. Nie pozostało nic innego jak zawołać pracownika schroniska i podpisać odpowiednie papiery.

Jak się okazało przy podpisywaniu dokumentu świadczącego o adopcji mój nowy podopieczny jednak jest Łatką, nie Łatkiem. Ciekawe, jak będzie mi się żyło z kobietą pod jednym dachem? Nie mam absolutnie żadnych uprzedzeń, absolutnie, ale tak tylko mówię. Dosyć długo mieszkałem z siostrą i rodzicami, ale od dwóch lat mieszkam sam więc na nowo muszę się przyzwyczaić do dodatkowego lokatora.

Kiedy załatwialiśmy formalności George cały czas trzymał mnie za rękę, przez co spotkaliśmy się z dziwnym wyrazem twarzy pani sekretarki, która dosadnie dała nam do zrozumienia, że ma nas za dziwaków. Błagam ludzie! Mamy dwudziesty pierwszy wiek, a wy patrzycie na osoby lgbt jak na jakichś przestępców.

Po jeszcze kilku minutach mierzenia nas wzrokiem przemiła pani odesłała nas do swojego kolegi, żeby ten wyciągnął moją Łatkę z klatki. Tak teraz sobie myślę, że chyba wcześniej powinniśmy pomyśleć o tym, jak przetransportujemy kicię do domu.

Oddaliłem się kawałek i zadzwoniłem do BBH pytając, czy przyjedzie po nas do schroniska swoją wypasioną furą.

-A co cię naszło na adopcję Dream?

-Ughh nieważne, wytłumaczę ci po drodze, okej?

-Okej, będę za maksymalnie dziesięć minut - zakończyłem połączenie.

-George! - zawołałem chłopaka z racji tego, że byłem trochę daleko.

-O co chodzi? - zapytał, kiedy zalazłem się już bliżej niego.

-Załatwiłem nam osobistego szofera pod sam dom - oznajmiłem dumnie.

-Hmmm niech zgadnę... Bad albo Sapnap po nas przyjadą? - mruknąłem niezadowolony. Skąd on się domyślił? Odburknąłem cicho, że sam zobaczy za dziesięć minut.

Podczas naszej przekomarzanki pracownik schroniska próbował złapać Łatkę, która jak przystało na wolnego ducha, za żadne skarby nie chciała dać się złapać. Sprawdziłem swoje kieszenie w poszukiwaniu jakiegoś szeleszczącego... Mam! Wyjąłem z kieszeni stary papierek po batoniku i zacząłem szeleścić nim przy wejściu do klatki.

Tak, jak myślałem! Łatka skusiła się na sreberko, a kiedy ona była zajęta zabawą, George i ten drugi koleś złapali ją w końcu.

-Mogę ją na razie trzymać u siebie Dream, dopóki nie kupisz wszystkich rzeczy do zapewnienia jej odpowiednich warunków. Co ty na to? - teoretycznie był to bardzo dobry pomysł, ale nadal nie wiemy jeszcze jak na Łatkę zareaguje Kot.

-Myślę, że decydujący głos w tej sprawie zabierze twój kot - chłopak trzymał teraz moją kicię na rękach. Niepewnie zacząłem zbliżać rękę do małej włochatej kulki. Kotka nie była rasowa, a jej wiek szacowano na dziesięć miesięcy do roku.

Lekko dotknąłem burego futerka na głowie malucha, a Łatka nie protestowała. Zacząłem smyrać ją za uchem, na co mała odpowiedziała mi mruczeniem.

Wymieniłem z George’em porozumiewawcze spojrzenia, kulturalnie pożegnaliśmy się z obsługą schroniska i czekaliśmy na bbh już na zewnątrz obiektu, przy samym wjeździe, żeby przypadkiem nas nie ominął.

Nie musieliśmy długo czekać na naszą podwózkę, przed nami zaparkowało czarne bugatti.

-Witam moje kochane Muffinki! - krzyknął przez otwartą szybę Bad.

-Emmm, jak zamierzasz nas zabrać, kiedy masz tylko jedno miejsce pasażera?

-Nie mówiłeś, że jesteś z George’em. Myślałem, że mówiąc podwieź nas masz na myśli tylko siebie i swojego nowego zwierzaka.

-Bad... Czasami za dużo myślisz... - zacząłem się zastanawiać dlaczego zadzwoniłem po niego, a nie po Sapnapa.

-Em mogę coś powiedzieć? - w naszą bezsensowną dyskusję wtrącił się mój chłopak - Mogę przecież pojechać na kolanach Dream’a... Znaczy do domu mamy tylko dwa przystanki autobusem, więc raczej żadna policja nas nie złapie...

BadBoyHalo spojrzał na mnie zdziwiony, a ja uśmiechnąłem się zwycięsko - Świetny pomysł Georgie - pocałowałem go w policzek. Mina BBH była absolutnie niepowtarzalną mieszaniną zdziwienia i dumy. Mrugnąłem do niego porozumiewawczo, mając nadzieję że domyśli się, że i tak opowiem mu wszystko później.

Pokiwał tylko głową i otworzył nam drzwi. Siedzenie było o dziwo przeciętnie wygodne, w każdym razie spodziewałem się czegoś lepszego po najdroższym aucie na świecie. Zaraz po tym jak George usiadł z kicią na moich kolanach zapiąłem nas w pasy. Bezpieczeństwo przede wszystkim.

Dojechaliśmy do domu George’a bez większych komplikacji ani interwencji ze strony stróżów prawa. Po tym jak wysiedliśmy z auta BBH mamrotał coś, że bardzo się śpieszy i pojechał.

-No i tyle go widzieliśmy - skwitował brunet. Chłopak nadal trzymał kotkę na rękach i wypuścił ją dopiero po zamknięciu za sobą drzwi, żeby przypadkiem nie próbowała uciec. Kot chyba wyczuł jej zapach i zaciekawiony podszedł do mojej małej Łatki.

Byłem gotów w każdej chwili kopnąć napastnika, jeśli zaatakowałby moją malutką kicię, ale ten o dziwo nawet nie syczał. Po chwilowych oględzinach nowego obiektu znudzony odszedł gdzieś w głąb domu.

-To chyba dobry znak? - spytałem George’a. On na pewno zna lepiej się na kotach i ma większe doświadczenie ze zwierzętami więc jego opinia powinna być konstruktywna i sensowna, prawda? Otóż nic bardziej mylnego. Chłopak tylko wzruszył ramionami.

-Nie mam pojęcia czy Kot polubił się z twoją kotką, ale wiem za to, że kiedy oni będą się integrować my możemy w końcu obejrzeć jakieś filmy, tak jak ci obiecałem.

-Mi pasuje - porwałem go na ręce i zaniosłem na kanapę do salonu. Położyłem się, a Georgie wtulił się we mnie i tylko jedną ręką operował pilotem od kina domowego.

Tak to ja mogłem spędzać każdy dzień do końca życia~

Perspektywa George’a

Wczorajsze popołudnie z Dream’em było cudowne! I na dodatek jesteśmy parą... Nie wiem co o tym myśleć... Znaczy bardzo się cieszę, nie jestem tylko pewien czy nie powiem czegoś nie tak lub go czymś nie urażę. Teraz muszę się czasami martwić za nas dwóch, chociaż jakby tak pomyśleć zawsze martwiłem się o Clay’a kiedy był w jakiejś niebezpiecznej sytuacji.

Doszedłem więc do wniosku, że nie powinienem za dużo o tym myśleć, i że fakt posiadania blondyna jako chłopaka nie powinien zmienić za dużo w naszej relacji.

Wracając jednak do dnia wczorajszego, Dream zamówił przez internet wszystkie rzeczy potrzebne przy posiadaniu kota, a potem uznał, że nie chce mu się wracać do domu i zaproponowałem żeby został u mnie na noc.

Clay oczywiście nie miał nic przeciwko i nawet namówił mnie żebym wpuścił go do swojego łóżka. Nie obyło się bez śmieszkowania z mojej piżamy... Spojrzałem na niego gniewnie.

-Dobra dobra! Już się ogarniam, ale George... Wyglądasz tak uroczo w mojej koszulce - zaczął mi jęczeć nad głową, żebyśmy zrobili kiedyś przebieranki u niego w domu. Zgodziłem się już, żeby dał mi spokój.

Nie wiem, czy wspominałem kiedyś, że Dream jest strasznym czyściochem? Uparł się, że musi się umyć i przebrać w coś czystego, a ja jako dobry gospodarz powinienem mu coś pożyczyć. Nie miałbym nic przeciwko gdyby nie to, że wszystkie moje koszulki wyglądały na nim... strasznie seksownie! Ughh przyznałem niechętnie przed samym sobą, że miał bardzo dobrze zbudowane ciało, czego wcześniej nie widziałem przez za duże koszulki i szerokie bluzy. Teraz wszystko się uwydatniło przez moje mocno przylegające ubrania, w które chłopak ledwo się mieścił.

Miałem nadzieję, że nie widział jak się rumienię, kiedy przymierzał coraz to kolejne ubrania, szukając jakiegoś w którym nie będzie się podduszał. Przypomniało mi się, że mam gdzieś schowaną koszulkę ze sklepu BBH, którą dostałem już dawno, ale nigdy jej nie nosiłem, wcale nie dla tego, że wyglądała na mnie jak worek na ziemniaki. Chciałem zamówić maksymalnie rozmiar M, ale w magazynie mięli już tylko powyżej L...

Pogrzebałem głęboko w szafie, ogarnęła mnie ulga, kiedy moje ręce trafiły na pudełko po New Balansach, w którym pamiętam, że schowałem merch od przyjaciela. Podałem opakowanie Dream’owi, który zdziwił się widząc w środku czarny t-shirt z wielką muffinką na środku.

-Czy ty miałeś schowany na dnie szafy t-shirt z kolekcji Bad’a? - chłopak spytał mierząc mnie wzrokiem.

-Taa jest na mnie za duża i nigdy jej nie nosiłem, więc możesz ją zatrzymać...

-Rozumiem, że to ma być w zamian za moją koszulkę - mrugnął do mnie i mimo protestów podniósł mnie na ręce.

-DrEaMM!! Wypuść mnie! Ja mam nogi! - wydarłem mu się prosto do ucha.

Chłopak zamiast posłusznie mnie odstawić, przerzucił mnie przez ramię i niósł zgaduję, że do mojej sypialni. Nie miałem szans się wyrwać, więc zostało mi tylko czekać, aż łaskawie postawi mnie z powrotem.

Tak jak myślałem, wniósł mnie do mojego pokoju i rzucił mną (inaczej nie da się tego nazwać, serio) na łóżko, samemu wchodząc na mnie, podpierając się tylko na rękach. Spojrzałem na niego surowo, dając mu jasno do zrozumienia, że nie dojdzie dzisiaj do niczego więcej między nami. Zaczął robić minę szczeniaczka, ale odepchnąłem go lekko na bok, żeby położył się obok mnie.

-Dream, nawet nie próbuj. Jesteśmy ze sobą dopiero od wczoraj, a ty już śpisz ze mną w jednym łóżku. Nie sądzisz, że to i tak już wystarczająco dużo? - westchnął głośno.

-Masz racje Georgie... Przepraszam, będę cieszyć się z tego co mam - o nie! Ja znam to spojrzenie!

Uśmiech chłopaka stał się nienaturalnie szeroki. Blondyn podniósł się do siadu i... zaczął mnie bezlitośnie łaskotać!

-DrEaM!! - sąsiedzi mnie znienawidzą, albo zawiadomią policję o napaści - AaaAAAaaAAA Dream zostaw mnie!! - jakimś cudem udało mi się wywinąć i spaść razem z kołdrą na podłogę. Clay spadł razem ze mną, ale zanim zdołał się wyplątać z kołdry, ja już dawno biegłem do salonu.

Na środku pokoju zastałem dwa zdziwione moim zachowaniem koty. Tak, Łatka z Kotem poznali się trochę i dogadują się całkiem nieźle. Mój kot jest od niej starszy o jakieś trzy lata, ale ona braki w doświadczeniu życiowym nadrabia sprytem co czyni z nich parkę rozrabiaków.

Znaczy to, że jak do tej pory nasz plan działa idealnie i Kot nie szuka atencji, bo czas może spędzać z Łatką. Niestety mój inny problem właśnie mnie znalazł.

-Dream, nie zbliżaj się! - wziąłem do obrony jedną z poduszek z kanapy. Clay poszedł w moje ślady i zaczęliśmy ostateczne stracie na poduszki. Chłopak zmęczył się chyba już po dziesięciu minutach i padł plackiem na podłogę.

-Hahaha! Uważaj z kim zadzierasz Dream! - uśmiechając się zwycięsko usiadłem po turecku i czekałem na jakąkolwiek reakcję ze strony blondyna.

Chłopak tylko jęknął żałośnie - Georgeeee, nie dam rady dojść do łóżkaaaaaaa... Pomóż miiiiiii - był zdecydowanie za ciężki jak na moje możliwości, ale musiałem mu jakoś pomóc.

Dotargałem go jak jakiś worek ziemniaków, ciągnąc za rękę i szurając całą resztą chłopaka po podłodze. Dream chyba był zbyt zmęczony żeby w ogóle protestować więc całą drogę tylko grzecznie mamrotał coś pod nosem.

-Okej, jesteś za ciężki żebym mógł cię podnieść, więc na łóżko musisz sam się wturlać czy tam jakkolwiek wejść... - chciałem podnieść wcześniej zrzuconą kołdrę, ale okazało się, że Dream uczepił się niej jak jakiś koala. Szarpnąłem tak mocno, że chłopakowi udało się wturlać razem z kołdrą.

- O mój Boże Dream... Zachowujesz się czasami jak małe dziecko... - położyłem się na drugim końcu łóżka, powiedziałem “dobranoc” i już miałem zasypiać, kiedy poczułem jak Clay objął mnie i przykleił się, nie chcąc puścić. Westchnąłem zrezygnowany i po chwili zasnąłem.

Sen George’a

Śniło mi się, że jestem na łące pełnej białych kwiatów. Były tam lilie, goździki, tulipany i wiele innych odmian, których nie potrafiłem rozpoznać. Obróciłem się i za moimi plecami pojawiła się moja mama.

Zdziwiony spytałem ją, co tutaj robi, ale ona tylko zerwała jedną stokrotkę z ziemi i zaczęła śpiewać tą dziecięcą piosenkę “kocha, lubi, szanuje”, obrywając płatki z kwiatka.

Płatki kwiatka skończyły się na słowach kocha, po czym moja mama zaczęła się rozmywać tak, jak wszystko wokół nas. Położyłem się na łące i czekałem, aż skończy się ten dziwny sen...

Perspektywa Dream’a

Obudził mnie wiercący się George, którego objąłem wczoraj zanim jeszcze zasnąłem. Jako że i tak rzeczy dla Łatki dojdą dopiero za tydzień chciałem spytać bruneta, czy moja kotka będzie mogła u niego zostać do czasu przyjścia zamówionych rzeczy niezbędnych do utrzymania kota.

-Georgieeeeeeeeeee - ziewnąłem głośno, przeciągając się.

-Dreaaaaaaam - chłopak zrobił dokładnie to samo - Czego się śmiejesz - George sprzedał mi cios pięścią w ramię. A przynajmniej próbował, bo dzięki mojemu kociemu refleksowi przerzuciłem go nad sobą na drugą stronę łóżka, przygniatając go swoim ciężarem.

-Pamiętaj, że do niektórych rzeczy agresja jest zbędna, a jak chciałeś być bliżej mnie to trzeba było powiedzieć - uśmiechnąłem się zawadiacko i zacząłem delikatnie całować chłopaka po szyi.

Pamiętałem, żeby nie przesadzać, ale chłopak nie protestował. Sprawiał nawet wrażenie zadowolonego! Zacząłem robić mu malutką malinkę, na co George chyba mi pozwolił. Jak inaczej miałem odczytać to, że jego nogi objęły moje biodra, a jego ręce moją szyję?

George wydawał z siebie dźwięki zadowolenia, prawie tak głośne jak na niektórych odcinkach. Zaśmiałem się w duchu na myśl, jak wszyscy widzowie zareagują na nasz związek. O ile brunet w ogóle zgodzi się ujawnić... Wstałem z mojej Kruszyny i usiadłem obok myśląc jakby tu spytać go o dręczącą mnie kwestię.

-Dream... Co się stało? - spytał chłopak z troską w głosie.

-Wiesz, myślałem właśnie... Czy ty chcesz w ogóle przyznawać się na odcinkach albo na którymś ze streamów, że jesteśmy razem?

-Naprawdę to cię teraz dręczy?- pokiwałem głową na tak - Hmmm szczerze, jeśli ktoś mnie o to spyta to nie będę kłamać, ale myślę, że nie włączymy nagrywania i nie powiemy tak nagle z dupy, że jesteśmy razem. Rozumiesz, o co mi chodzi?

-Tak, to ma sens - zastanawiałem się chwilę nad jeszcze jedną rzeczą - Czyli dalej będę mógł z tobą flirtować i zawstydzać cię przez kamerą - zaśmiałem się zwycięsko, patrząc jak rumieńce zaczynają opanowywać jego policzki.

-N-Nie! Znaczy... - westchnął zrezygnowany - Rób, jak chcesz!

Potargałem jego mięciutkie włoski wstając i idąc do kuchni - Możesz poleżeć jeszcze chwilę jeśli chcesz, ja zrobię ci coś do jedzonka - w odpowiedzi otrzymałem tylko niezadowolone burknięcie - Wątpisz w moje umiejętności kucharskie??

-Nie, no co ty - powiedział głosem przesączonym ironią.

-Zobaczymy jeszcze - wybrałem już niesamowicie skomplikowane danie, do którego przygotowania będę potrzebował miliona egzotycznych składników. Nie no w życiu! Zrobię zwykłe naleśniki z przepisu z internetu.

Po jakichś piętnastu minutach czekałem z gotowym ciastem aż nagrzeje się patelnia. Kiedy już uznałem, że nadaje się do smażenia wlałem pierwszą porcję.

Oczywiście zapomniałem nalać oleju na patelnię, dzięki czemu musiałem wywalić pierwszy niewypał do śmietnika razem z całą patelnią. Później odkupię mu identyczną, nawet pewnie nie zauważy.

Bogatszy w nowe informacje drugiego naleśnika usmażyłem tak, że nawet wyglądał jadalnie. Trzeci lekko się przypalił, ale czwarty, piąty i szósty wyszły prawie tak ładnie, jak te z reklam i DIY na youtubie.

George dostał te lepsze, a tego spalonego nałożyłem sobie. Jego mina podczas pierwszego gryza wskazywała na to, że chyba nie trafiłem jednak w jego gust. Sam postanowiłem sprawdzić, czy są aż tak obrzydliwe. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że naleśniki smakują jak jakiś karton z proszkiem do prania.

Natychmiast wyplułem to co miałem w ustach na talerz i pobiegłem dla nas po coś do popicia. Przybiegłem z powrotem i zobaczyłem, że George leży na podłodze i się dusi! Chciałem mu jakoś pomóc, ale nie wiedziałem jak miałbym polepszyć obecną sytuację.

Po chwili biegania w panice po kuchni zobaczyłem, że brunet sam wstał z podłogi i nadal lekko się śmiejąc próbował złapać oddech.

-Czeeeekaj... Czy ty właśnie dusiłeś się, ŚMIEJĄC SIĘ ZE MNIE?? - w moich oczach można było zobaczyć teraz czystą furię. Szaleńczo się śmiejąc zaszarżowałem na mojego chłopaka, podrzuciłem go do góry i złapałem tuż nad ziemią. Darł się w niebo głosy, ale wcale mu się nie dziwię.

-DREAM!! Co to miało być do jasnej cholery!!?? Ja już myślałem, że umrę! - nadal trzymałem go na rękach, a on calutki się trząsł. Chyba lekko przegiąłem. - Puść mnie! NO JUŻ! - chłopak uderzał swoimi malutkimi piąstkami w moją klatkę piersiową. Zrobiłem to, co sobie zażyczył i odstawiłem go na podłogę.

-Umm będę miał problemy? - spytałem siląc się na przepraszający ton głosu. Brunet tylko zmierzył mnie wzrokiem, potem odwrócił się i stał tak ze skrzyżowanymi rękoma.

Chyba walnął na mnie focha...

Po prawie godzinie siedzenia z George’em na kanapie i przepraszania go, chłopak nareszcie przestał się obrażać. Poczułem ogromną ulgę, kiedy spytał, czy odpalamy dzisiaj razem streama na Twichu. Oczywiście zgodziłem się.

Kiedy moja Kruszyna przestała się już trząść, wpadłem na genialny pomysł. No więc zaproponowałem mu jeden zakład;

Rozegramy dzisiaj turniej mini gier na hypixelu i jeśli ja wygram to George będzie musiał napisać coś miłego dla mnie na którymkolwiek z mediów społecznościowych, a jeśli on wygra, ja wrzucam na instagrama zdjęcie swojej twarzy, czego jak dotąd nigdy nie robiłem i nikt z naszych widzów nie ma pojęcia jak wyglądam.

Stawka jak dla mnie jest jednak warta świeczki. Nie dopuszczałem do siebie myśli o przegranej, nastawiałem się na zwycięstwo!

Umówiliśmy się na turniej o osiemnastej, tak żeby każdy na spokojnie mógł wejść i obejrzeć, a przy okazji żebyśmy mięli trochę czasu na rozgrzewkę itp.

Pożegnaliśmy się chwilowo i pobiegłem do domu żeby przygotować się jak najlepiej. Sapnap i BBH pisali do mnie, ale powiedziałem im obu, że opowiem im wszystko jutro. Trochę ich ostatnio zbywam, ale wynagrodzę im to później.

Odpalając już komputer napisałem na Twitterze posta, żeby wszyscy o osiemnastej przyszli zobaczyć jak George przegrywa zakład, nie powiedziałem tylko o co toczy się gra. Widzowie będą mięli niespodziankę he he.

Na piętnaście minut przed wejściem na żywo zadzwonił do mnie Georgie. Pogadaliśmy chwilę o jakichś pierdołach, trochę się poprzekomarzaliśmy i takie tam.

-Pamiętaj, że nawet jak spiorę ci dupsko w minecrafcie to dalej cię kocham Georgie~ - podpuściłem chłopaka. Nie wiedział, że zaraz po wypowiedzeniu tego zdania odpaliłem streama i wyjdą z tego lepsze jajca niż myślałem.

-Zobaczysz, że to JA spiorę TWOJE dupsko kochanie! - zacząłem się śmiać i nie mogłem się opamiętać. Ktoś na czacie już udostępnił klipa! Cały czat zaczął krzyczeć gream4life albo robić awww.

Nadal niczego nie świadomy George wszedł ze mną do lobby czekając na pierwszą rundę.

Perspektywa Dream’a

-Georgie, przygotuj się na szybką śmierć! - powiedziałem widząc, że pierwsza runda to skywars. George jest okropny w grach pvp, ale będę się musiał mieć na baczności przy rundach w których oceniana będzie estetyka, jak na przykład w bitwie na budowanie.

Chłopak, z góry nastawiony na porażkę, westchnął głośno. Runda wystartowała, ledwo dobudowałem się na środek, a już ktoś z lewej wyspy zaczął strzelać do mnie z łuku. Zabrałem najlepsze przedmioty ze skrzynek i zaczaiłem się na George’a. Zostaliśmy tylko we dwójkę na mapie, bo cała reszta się powybijała, a ostatni random przed chwilą spadł poza mapę.

To było wyjątkowo łatwe zwycięstwo. Moja mała Kruszynka w ogóle nie potrafi się bić, co podsumowały jego donośne krzyki frustracji i moje okrzyki radości.

Na moje nieszczęście następne rundy po prostu przejebałem. Ładniej się tego nie da nazwać. Przegrywałem pięć do jednego, a ten mały *cenzura* miał jeszcze czelność wysyłać mi snapy, które lekko mówiąc mnie... rozpraszały.

Kolejna runda to zwykłe pvp bez żadnych utrudnień. Niestety trafiliśmy na mapie na jakiegoś kolesia pokroju Technoblade i obydwoje daliśmy się zabić w pierwszych dwóch minutach, co nie zmieniało faktu, że dalej przegrywałem.

Na kanał TeamSpeak podczas ostatniej rundy niespodziewanie przyszedł do nas BadBoyHalo.

-Cześć chłopaki! Cześć czat - od razu wszyscy zaczęli wysyłać serduszka na czacie. WSZYSCY widzowie kochają Bada, tego nie da się ukryć. Jest miły dla wszystkich, może trochę zbyt naiwny, ale dobry i uprzejmy.

-Cześć Baaaad! - w tle usłyszałem piski pieska BBH. Szczurek, bo tak ją zawsze nazywa na streamach, chyba prosiła o jedzenie - Czy ty w ogóle kiedyś karmisz tego psa?

-Pewnie, że tak! Nie wiem, czemu pytasz?

-Hmmm pomyślmy... Może dlatego, że zawsze piszczy jak z nami rozmawiasz? - odpowiedział za mnie George.

-Nonsens chłopaki! Ona po prostu bardzo się cieszy kiedy was słyszy.

-Awww~ - wzruszyliśmy się jednocześnie z George’em.

-Awwwwwww w tym samym czasie chłopaki! Jak uroczooo! - Bad się wzruszył. Wspominałem kiedyś, że BBH jest prawie tak wielkim fanem Gream jak inne yaoistki? - Kiedy ślub? - spytał nasz przyjaciel.

George zakaszlał nerwowo, ja zacząłem się śmiać, psina Bada zaczął wyć, a jej właściciel próbował ją uspokoić. Normalnie cyrk! Pomiędzy atakami śmiechu patrzyłem na czat, tylko po to by śmiać się jeszcze bardziej z reakcji ludzi.

Usłyszałem, że któryś z chłopaków wstał i wybiegł. Założę się, że George pobiegł pić kranówę i zaraz wyśle mi jakiegoś snapa z błaganiem o pomoc, bo dusi się ze śmiechu.

Nie myliłem się! Dostałem zdjęcie całej czerwonej twarzyczki Kruszyny z dopiskiem “Dream ZROB COS!!“. Oczywiście spowodowało to u mnie kolejny atak głupawki.

-George ma małe problemy techniczne - ledwo wypowiedziałem to zdanie, a głupawka nadal mi nie przechodziła. W końcu wziąłem parę głębokich oddechów i spróbowałem się uspokoić. Bad albo wyciszył mikrofon, albo udało mu się uciszyć psa.

-Dream, jesteś tam? - w słuchawkach odezwał się głos George’a.

-Tak, tak. Jestem. Na czym skończyliśmy? - spytałem ze stoickim spokojem. Moja sytuacja w grze była tragiczna, więc nie miałem powodów do śmiania się z czegokolwiek w tej chwili.

-O-Okej, chłopaki! Jestem już, dałem jeść mojej małej psince i się uspokoiła - powiedział Bad - To co w sumie robimy?

-Dream zaraz przegra ze mną zakład - zaśmiał się George.

-Jeszce nie po wiedziałem ostatniego słowa! - próbowałem zrobić dobrą minę do złej gry, ale nie jestem jakimś bogiem żeby nie przegrać w obecnej sytuacji.

-Uu przyjacielska rywalizacja! - zaśmiałem się w duchu na słowa BBH. Jeszczernie mu nie powiedziałem, że jesteśmy razem, ale pewnie nie będzie miał z tym żadnego problemu, wręcz przeciwnie, zapewne się ucieszy.

Zawyłem w duchu z rozpaczy, kiedy i ostatnią rundę przegrałem.

-O MÓJ BOŻE! Miałem tylko pół serduszka! - wykrzyczał George.

Przyznam, że nie spodziewałem się, że brunet wygra. Czym prędzej napisałem do niego z prośbą czy możemy zmienić moją karę na coś innego, bo nie czuję się na siłach żeby robić face reveal akurat teraz.

Słyszałem jak westchnął zawiedziony zaraz po odczytaniu wiadomości. Ufam mu i wiem, że teraz mnie nie wkopie, ale później pewnie będzie mówił, że jestem mu winien przysługę. Jakoś to przeboleję...

Bylem ciekawą, co chłopak wymysli mi zamiast tego co wczoraj planowaliśmy. Z pomocą Kruszynie przyszła dobra osóbka w donejcie, która napisała, żebym za karę zaśpiewał piosenkę wybraną przez George’a.

Chłopakowi chyba spodobał się ten pomysł, a ja westchnąłem zrezygnowany...

-Okej Dream, już chyba wiem jaką piosenkę będziesz musiał zaśpiewać - zaśmiał się złowrogo.

-Może każ mu zaśpiewać Barbie Girl jak kiedyś mi kazał Skeppy? - podpowiedział mu Bad.

-Nie, zaśpiewa coś gorszego. Dream, zaśpiewaj całą piosenkę, do której link ci wysłałem - balem się sprawdzić, ale odblokowałem telefon i zobaczyłem, że Georgie wysłał mi link do The Duck Song??? No nie, tylko nie to!

-Georgeeee - jęknąłem - Błagam, dlaczego akurat to??

-Niedawno na streamie jakoś nie miałeś problemu, żeby to zaśpiewać - ale wtedy śpiewałem tylko mały kawałek i to na dodatek nie sam tylko z tobą ciołku, miałem ochotę tak mu powiedzieć, ale wtedy mógł się wkurzyć i kazać mi jednak zrobić to co miałem robić pierwotnie jako przegrany. Wołałem nie ryzykować, zagryzłem zęby i włączyłem piosenkę.

Festiwal żenady pora zacząć...

Dobra, udało się. To nie zginie w internecie już nigdy, ale ludzie zapomną stawiam, że tak po tygodniu. BadBoyHalo na szczęście zlitował się nade mną i refren śpiewaliśmy razem.

George siedział cicho, pewnie z wyciszonym mikrofonem i mogę się założyć o swoją skórę, że wszystko dokładnie nagrał i to w HD. No dobra, co się stało to się nie odstanie, wyniosłem nauczkę z tej lekcji. Myślicie, że to coś o nie byciu zbyt pewnym siebie? Skądże! Po prostu nigdy więcej nie założę się z George’em.

Perspektywa George’a

Wynik zakładu wyjątkowo był dla mnie korzystny, mimo że Clay dostał słabszą karę to i tak jestem usatysfakcjonowany. Po jego cudownym występie pożegnaliśmy się z widzami i zakończyliśmy streama. Potem gadaliśmy jeszcze chwilę aż Bad wpadł na świetny pomysł.

Nasz przyjaciel wymyślił, żebyśmy razem w weekend, czyli za dwa dni, pojechali całą szóstką na camping. Pomysł wydawał się świetny, musieliśmy jeszcze tylko przekonać Sapnap’a i resztę Trio. Bad powiedział, że zajmie się tym, a my z Dream’em mamy zorganizować prowiant.

To była dobra okazja, żeby nauczyć mojego chłopaka jak robi się zakupy. W takim układzie zakończyliśmy rozmowę i poszliśmy każdy zapewne przygotować się do spania.

Ja oczywiście jako piżamę nadal używałem koszulkę od Clay’a, ale chociaż ją wyprałem, żeby nie było. Wysłałem mu jeszcze na dobranoc snapa. Chłopak napisał - ″ Mam nadzieję, że tylko mi wysyłasz tyle snapów kochanie ~ bo inaczej będę baardzo zazdrosny <3″

W odpowiedzi wysłałem mu emotkę z wystawionym językiem, podłączyłem telefon do ładowania i poszedłem spać.

Obudził mnie dźwięk alarmu w telefonie. Zwaliłem się z łóżka upadając na tyle głośno i boleśnie, że aż koty przyszły zobaczyć co się stało. Potłukłem sobie dupsko, ale nic poza tym. Była dziesiąta rano, czyli idealna godzina na zakupy w dniu roboczym, w sklepach powinno być mało ludzi, bo wszyscy będą w pracy.

Zadzwoniłem do Dream’a mówiąc, że przychodzę po niego za dwadzieścia minut i lepiej żeby był gotowy, bo jak nie to nie dam mu śniadania. Przed wyjściem zrobiłem kilka kanapek z serem, sałatą i pomidorem dla siebie i dla mojego nieporadnego chłopaka.

Ruszyłem w drogę, nie miałem daleko więc wyrobiłem się w czasie dwudziestu minut tak, jak groziłem. Nie spodziewałem się jednak, że z Clay’a aż taki leń, bo otworzył mi drzwi wejściowe stojąc w piżamie.

Na powitanie zostałem zasypany drobnymi pocałunkami po całej twarzy, a potem Dream podniósł mnie i wniósł do domu przez próg, jak pannę młodą.

Perspektywa Dream’a

Chciało mi się krzyczeć z radości! Stęskniłem się za tym małym słodziakiem! Jak tylko wniosłem go do domu kazałem mu rzucić gdziekolwiek plecak, który George ze sobą przyniósł, i dałem mu zejść na ziemię dopiero w salonie. Pamiętam, jak zawsze denerwował się kiedy go podnosiłem, ale teraz albo się przyzwyczaił, albo nawet to polubił!

W każdym razie chłopak też chyba się ucieszył ze spotkania, bo przytulił mnie jak mały misiu koala i nie chciał puścić przez dłuższy moment. Potem jednak kazał mi się przebrać w normalne ubrania, ale nie chciał powiedzieć dlaczego.

Zrobiłem to o co prosił, ale zaraz tego pożałowałem słysząc następujące słowa George’a:

-Dream, pamiętasz naszą wczorajszą rozmowę z Bad’em? Idziemy zaraz na zakupy, tylko zjemy coś przed wyjściem.

-Nieeeeeeeeeeeeeeee - zawyłem z rozpaczy. Nie lubię robić zakupów, bo zwyczajnie w świecie tego nie umiem.

-Nie martw się, będzie dobrze! Nauczę cię wszystkiego! - zrobiło mi się trochę raźniej, ale dalej aż miałem ciarki na samo słowo “zakupy”.

-Jakoś chyba damy radę, a tak z innej beczki jak moja Łatka? Będę mógł ją wziąć do siebie za jakieś trzy dni, kiedy w końcu przyjedzie kurier z rzeczami dla niej.

-Awww Kot chyba będzie za nią tęsknił, bo bardzo się polubili przez ten czas. Ale poza jedną zbitą doniczką raczej nie sprawiała kłopotów i zachowuje się dosyć przyzwoicie - George wsadził mi do ust jedną z kanapek, które przyniósł ze sobą.

-To dłobze - wybełkotałem z pełnymi ustami. Przełknąłem jedzenie i popiłem wodą, ale było już za późno... Dostałem czkawki.

George znowu nie mógł wyrobić ze śmiechu, a ja przeżywałem katusze. To był ten bolesny rodzaj czkawki przez zapchanie się jedzeniem.

-Dzię*hic*kuję George za *hic* wywołanie czkaw*hic*ki! - krzyknąłem głośno. Moja frustracja sięgała zenitu, a skurcze nie chciały odejść.

-Dream wiem jak ci pomóc - George dalej chichotał, ale nie miałem chyba nic do stracenia więc słuchałem dalej próbując nie czkać - Musisz powiedzieć trzy razy ika ika piri stań pijąc jeden łyk wody po każdym jednym razie. Wtedy powinno ci przejść.

Teraz sam zacząłem się śmiać, bo jak to niby miało zadziałać?? Ale jak już mówiłem, nie mam nic do stracenia.

-Ika ika piri stań! - biorę pierwszy łyk - Ika ika piri stań - drugi - Ika ika piri stań - i chwila prawdy. George też zamilkł czekając na rezultat. O dziwo czkawka chyba sobie odpuściła!

-To CUD GEORGE! Jesteś geniuszem! - pocałowałem go namiętnie, czemu chłopak chyba nie miał nic przeciwko. Usiadł mi na kolanach i objął za szyję pozwalając na więcej niż zwykle. Skorzystałem z zielonego światła i zaniosłem go do mojego pokoju.

Lekko rzuciłem starszego chłopaka na łóżko, tak żeby nie zrobić mu żadnej krzywdy. Ten za to ułożył się w tak kuszącej pozycji, że nie miałem już wątpliwości do czego to zmierza.

Chłopak pociągnął mnie na siebie tak, że teraz zwisałem nad nim, dosłownie kilka centymetrów od jego ślicznych ust, które miałem ochotę ... Nawet nie pomyślę o tym na głos.

Moja twarz zbliżyła się za to do szyi George’a. Delikatnie zacząłem ją całować, sprawiając przy tym niesamowitą przyjemność chłopakowi, który wydawał bardzo specyficzne jęki rozkoszy i pożądania.

George zdjął ze mnie koszulkę, którą i tak dopiero przed chwilą założyłem. Jego ręce bardzo delikatnie dotknęły mojej klatki piersiowej *ad od autorki, moja kochana korekta podpowiedziała mi tu klatki schodowej i skisłam przez to na dobre 15 minut*.

Perspektywa George’a

Nie miałem pojęcia co się właśnie działo i nie panowałem do końca nad sytuacją, ale nie przeszkadzało mi to zbytnio. Ufałem Clay’owi i wiedziałem, że nawet jeśli rozmyślę się sekundę przed faktem, to on to zrozumie i da mi więcej czasu.

Jęki same wyrywały mi się z ust przez to, co robił ze mną Dream. Ja jako rewanż postanowiłem popodziwiać trochę jego cudownie zbudowane ciało. Oblałem się rumieńcami na samą myśl o tym, do czego to zmienia, a mimo wszystko nadal nie chciałem się wycofać.

Prawdopodobnie stałoby się to, o czym każdy by myślał na moim miejscu, gdyby nie zadzwonił mój pierdolony telefon w tylnej kieszeni spodni... Clay na chwilę poderwał głowę i spojrzał na mnie wzrokiem pytając co robimy z tym faktem. Wzruszyłem ramionami na co chłopak wsadził rękę pode mnie wyciągając telefon i odrzucając połączenie.

-Kto to był? - spytałem.

-Ehh nawet nie spojrzałem - Dream odłożył telefon na półkę obok łóżka, a jego ręka wróciła tam gdzie przed chwilą była, czyli na mój pośladek. Chłopak lekko go ścisnął, przez co wydałem z siebie bliżej nieokreślony pisk.

Clay zaśmiał się, a jego ręka zawędrowała tym razem wyżej, pod moją koszulkę. Niestety telefon znowu zadzwonił...

-Może daj mi chociaż sprawdzić kto zdzwoni? - chłopak wyglądał na zirytowanego, ale zgodził się i podał mi urządzenie.

-To Bad. Lepiej odbiorę- nie zdążyłem jednak tego zrobić, bo Dream wyrwał mi telefon i sam odebrał mówiąc:

-Czeeeeść Bad - nie byłem w stanie usłyszeć co przyjaciel odpowiedział - Czy Georgie jest gdzieś w pobliżu? Pomyślmy...

-Ughh nie wygłupiaj się Dream i oddaj mi mój telefon! - w chwili nieuwagi wyrwałem mu urządzenie. Skoro Bad i tak wiedział, że jesteśmy teraz we dwójkę to włączyłem tryb głośnomówiący.

-George jesteś tam, czy Dream cię porwał?

-Jestem, jestem. I nie, Dream mnie nie porwał, najzwyczajniej w świecie przyszedłem do niego do domu.

-Ooo mam nadzieję, że w niczym wam nie przeszkodziłem! - Dream nie ukrywał niezadowolenia i szturchnął mnie żebym coś zrobił.

-Niee, no co ty Bad - powiedziałem głosem przesiąkniętym ironią.

-A to bardzo dobrze, cieszę się! - ugh zapomniałem, że to Bad i on wszystko interpretuje inaczej niż trzeba. Dream już prychał ze śmiechu, ale jego mina wskazywała, że nie był zadowolony, że nie poświęcam mu stuprocentowej uwagi - Pamiętacie o zakupach, prawda?

-Właściwie to zapomniałem, ale dzięki, że mówisz! Zaraz wybieramy się do sklepu, prawda kochanie?

-Ooooo kochanie? Czy nie tak przypadkiem mówią do siebie osoby, które się kochają?

-O taak i to bardzo! Prawda Georgie? - wtrącił złośliwie Dream.

-Aaaaa! Czyli jesteście razem? - tym razem to ja zacząłem dławić się powietrzem i prychać w odruchu obronnym zamiast wybuchnięcia śmiechem.

-No jesteśmy - powiedziałem ledwo utrzymując emocje na wodzy.

-Oooo jak świetnie! Tak się cieszę chłopaki! To widzimy się jutro, bo Skeppy, A6d i Sapnap też zgodzili się jechać! Paaa - Dream nie dał mi się pożegnać tylko agresywnie rozłączył się i rzucił telefon na szafkę. Chciał dokończyć to, co zaczęliśmy, ale Bad niestety przypomniał mi o zakupach, które musieliśmy zrobić jeszcze przed piętnastą, zanim zaczną się złazić miliony ludzi.

-Dream słyszałeś Bada. Idziemy na zakupy, tym razem się nie wymigasz.

-Awww ale ja wolę tu z tobą zostać!

-Ja też, ale zakupy same się nie zrobią! Raz raz! Będziemy mięli czas dla siebie na biwaku, obiecuję.

-Ehh okej, trzymam cię za słowo Kruszyno... - już nie marudził do końca zakupów. Mam nawet wrażenie, że następnym razem nie będzie aż tak bardzo się bał. W każdym razie przenocowałem u niego, bez żadnych bliższych kontaktów i następnego dnia pakowaliśmy resztę rzeczy na wyjazd z chłopakami.

Już nie mogę się doczekać...

Perspektywa George’a

Umówiliśmy się, że pojedziemy na dwa samochody. Ja, jako że nie miałem prawa jazdy i raczej nie będę nigdy miał, musiałem pojechać z Dream’em. Po drodze zgarnęliśmy Sapnap’a i A6d, a Skeppy jechał z Bad’em sportowym autem starszego.

Z tego co wiem, Bad ma trochę napojów z procentami więc może być zabawnie zwłaszcza, że nasi przyjaciele z Trio nie mieli dobrych głów do alkoholu. Najbardziej podatny był chyba BBH, znany już wcześniej ze swoich akcji po pijaku.

Dojechaliśmy na miejsce po dwóch godzinach jazdy i jednej przerwie dla Sapnap’a, który miał chorobę lokomocyjną jak się okazało i musiał oddać swoje śniadanie na pobliskim poboczu.

Każdy przygotował sobie miejsce do spania; BBH i Skeppy mieli wspólny namiot, tak samo jak ja i Dream, Sapnap miał swój mały namiocik jednoosobowy (ten model rozkładający się w praktycznie kilka sekund), a A6d rozwiesił hamak i stwierdził, że będzie spać na nim bez żadnego zadaszenia. Więc kiedy nasza czwórka nadal męczyła się z rozkładaniem namiotów Sapatus poszedł z Vincentem poszli do lasu po opał.

Naszą następną atrakcją było rozpalenie ogniska w bezpiecznej odległości od namiotów, żeby przypadkiem nic nie zajęło się ogniem. Dream przytaszczył ze mną dwie kłody żeby było na czym siedzieć naokoło naszego ślicznego ogniska.

Piekliśmy różne szaszłyki, kiełbaski i nawet pianki przez dobre parę godzin dopóki się nie ściemniło. A6d nie wiadomo skąd wytrzasnął gitarę i grał jakieś harcerskie piosenki, które lekko wstawiony Bad bardzo chętnie śpiewał. Reszta z nas wzięła po jednym piwku i w zasadzie na tym kończyło się nasze picie pierwszego wieczoru.

Oczy zaczęły mi się kleić jak zrobiło się już zupełnie ciemno. Cały czas siedziałem obok mojego chłopaka, więc jako że byłem zmęczony pozwoliłem sobie oprzeć o niego głowę. Ten spojrzał tylko na mnie, wstał, kazał mi zaczekać chwilę i pobiegł po coś do naszego namiotu.

Po chwili wrócił z... kocykiem!

-Awww Dream! - chłopak puścił mi oczko i zrobił coś, czego nie spodziewałem się kiedykolwiek robić przy chłopakach. Clay usiadł na swoim miejscu i wziął mnie na kolana przykrywając nas obu grubym wojskowym kocem.

-No co? - uśmiechnął się niewinnie - Inaczej nie zmieścilibyśmy się obydwaj, a ja nie chciałem marznąć! - pokręciłem głową ze zrezygnowaniem.

Ułożyłem się najwygodniej jak mogłem i zanim zasnąłem widziałem, że Sapnap robi nam zdjęcie, A6d dalej gra, Bad śpiewa, a Skeppy nagrywa chyba jakiegoś vloga. Dla mnie jednak liczyło się teraz tylko to, że Dream był blisko mnie...

Obudziłem się cały zdrętwiały leżąc na młodszym chłopaku. Przetarłem oczy i na szczęście po dokładnej analizie otoczenia stwierdziłem z ulgą, że noc spędziliśmy w namiocie. Znaczy to, że Dream musiał mnie tu przynieść, ale znając już jego możliwości raczej nie stanowiło to dla niego problemu.

Następne co chciałem zrobić, to wstać i ogarnąć jakieś podstawowe czynności po obudzeniu się, ale przeszkodził mi w tym blondyn. Pozycja, w jakiej się teraz znajdowaliśmy, była niejednoznaczna dla jakiejś osoby trzeciej i raczej trudno nazwać ją grzeczną.

Ręce chłopaka trzymały mnie za biodra i uniemożliwiały mi wstanie i zmuszony byłem do siedzenia na chłopaku. Nie miałem zamiaru tracić takiej okazji, więc nachyliłem się i skradłem mu pocałunek.

Z bioder Dream przesuwał swoje ręce w górę mojego ciała, pod materiałem koszulki. W końcu sam zainicjował dłuższe zbliżenie naszych ust w namiętnym pocałunku. Oddałem się bez reszty tej przyjemności. Znowu nie trwało to wcale dłużej niż u chłopaka w domu, bo przerwał nam Sapnap.

-WSZYSCY ZBIÓRKA PRZY OGNISKU ZA DWADZIEŚCIA SEKUND!!! - chłopak wydarł się, że chyba słyszeli go w trzech najbliższych powiatach. Lepiej było się ruszyć, żeby nie dawać temu durniowi dziwnych pomysłów do głowy...

-Dreammmmm... Musimy wstawać... - ziewnąłem niechętnie. Dream mruknął równie niezadowolony co ja, ale wstaliśmy i ledwo wyczołgaliśmy się z namiotu. Usiedliśmy w kółku przy wczorajszym palenisku i czekaliśmy co ma nam do powiedzenia Nick.

-Okej ludzie! Znaczy w zasadzie Dream i George, bo reszta nie przylazła - zgromił wzrokiem namiot Skeppy’iego i hamak A6d i wrócił do ogłoszenia - Wasza dwójka będzie musiała iść do lasu po dzisiejszy zapas drewna. Ja z A6d zrobiliśmy to wczoraj, więc uważam to za sprawiedliwe. A tak poza tym to możecie wrócić do spania, bo jest dopiero czwarta rano.

Spojrzałem na zegarek i faktycznie było kilka minut po czwartej... Miałem ochotę teraz bardzo mocno uszkodzić Sapnap’a, ale poczułem się niesamowicie śpiący, więc powrót do namiotu wygrał. Po zamoczeniu całych skarpet w mokrej od rosy trawie dostałem dreszczy i było mi okropnie zimno.

Dream widząc to kazał mi założyć suchą parę skarpet, a kiedy wróciłem nasze śpiwory były złączone w jeden duży. Blondyn poklepał miejsce obok siebie i objął mnie ramieniem. Zasnąłem ponownie chwilę później...

Obudziliśmy się drugi raz już o normalnej godzinie i spędziliśmy cały dzień na podchodach i piciu większych kalibrów napojów alkoholowych. Dream jakąś godzinę przed zupełnym zmrokiem przypomniał sobie, że mieliśmy iść po drewno więc to też zrobiliśmy. Trzymałem go cały czas za rękę, bo byłem pewien, że jeśli ją puszczę to stanie się coś złego...

Nie byłem daleki od prawdy... Byliśmy dosyć daleko od obozu i Dream’owi nie chciało się wracać, więc żeby wziąć naraz więcej drewna puścił moją rękę i poszedł zbierać dalej. Nie wiem dokładnie kiedy, ale zamyśliłem się i straciłem go z oczu. Gorączkowo zacząłem się rozglądać na wszystkie strony, jak dwunastolatek, który zgubił mamę w supermarkecie.

Tyle, że ja byłem sam w ogromnym lesie, a do tego ściemniło się już i prawie nic nie widziałem!Żeby nie zabić się na pierwszym lepszym korzeniu włączyłem latarkę w telefonie i starałem wmówić sobie, że wiem skąd przyszliśmy, ale tak naprawdę byłem zupełnie zagubiony.

Do tego jedyne co mogłem zrobić z telefonem, to pierdolnąć nim o najbliższe drzewo, ponieważ bateria postanowiła się rozładować! Zacząłem panikować, usiadłem na ziemi pod dużym drzewem i popłakałem się! I tak nikt teraz nie widzi. I pewnie nigdy nie zobaczy, bo już stąd nie wyjdę... Nigdy już nie zobaczę Dream’a, ani nie zagramy razem z Minecrafta...

Zakręciło mi się w głowie od nadmiaru złych myśli, oparłem się o pień i straciłem rachubę czegokolwiek co działo się wokół mnie w strasznym lesie...

*Perspektywa Dream’a*

-George! - krzyknąłem jeszcze głośniej niż poprzednio. Całą piątką szukamy go od dobrych dwóch godzin, ale jak na razie bezowocnie... Biedactwo...

Najgorsze, że to wszystko przeze mnie! Trzymał mnie za rękę, a ja chcąc zaoszczędzić na czasie puściłem go, żeby unieść więcej durnego drewna! Powinienem był puknąć się w łeb jak tylko przyszedł mi do głowy ten durny pomysł...

-Ugh Nick! To wszystko moja wina... - wysapałem zmęczony dalszym chodzeniem po lesie - Nigdy go nie znajdziemy, a zgubił się przeze mnie!

-Stary - niespodziewanie dostałem siarczystego liścia w policzek - Przestań się nad sobą użalać bekso! Znajdziemy go i będzie cały i zdrowy. Przecież to tylko las, co może mu się tu stać?

No właśnie, co czekało na niego w strasznym lesie? Wilki? Niedźwiedzie? Krasnoludki kanibale? Cokolwiek to było, George na pewno siedzi gdzieś przestraszony, ledwo żywy ze strachu... Muszę go znaleźć, bo inaczej nie wiem czy dam radę żyć bez niego!

*Perspektywa George’a*

Przetarłem oczy, jak to miałem zwyczaj robić po obudzeniu się. Było okrutnie zimno i już chciałem krzyczeć na Dream’a, dlaczego nie zamknął drzwi od namiotu, ale rozejrzałem się i przypomniałem, że przecież zasnąłem zgubiony w środku lasu. Wydawało mi się, że było już jasno, ale przetarłem oczy jeszcze raz i wciąż była noc. Dziwne... - pomyślałem.

Nagle zobaczyłem czyjeś białe, długie włosy i kawałek sukienki znikające za drzewem. Myślałem, że mam jakieś zwidy, ale dziewczyna zorientowała się, że ją widziałem i wyszła z ukrycia. Miała na sobie prawie przeźroczystą sukienkę, ledwo zakrywającą to co trzeba, siwo-białe włosy do pasa oraz magiczne szafirowe oczy. Nie żebym faktycznie wiedział, jaki to był kolor, w końcu byłem daltonistą, a kolory dopowiedziałem sobie samemu.

Nieznajoma zaczęła zbliżać się do mnie. Dopiero kiedy spojrzałem na jej nogi spostrzegłem, że chodzi po wodzie! Nie zastanawiałem się jednak jak ona to robi tylko raczej, skąd tu się wzięło jezioro? Mógłbym przysiąc, że nie było go tu wczoraj/dzisiaj. Nawet nie wiem, ile dni tu jestem, a już mam jakieś omamy.

Kiedy dziewczyna zbliżała się do brzegu na którym stałem, zacząłem słyszeć jakieś odgłosy. Coś jakby dzikie zwierze szarpało się w krzakach gdzieś niedaleko. Przestraszony zbiegłem do jeziora, które okazało się bardzo głębokie.

Zaledwie dwa metry od brzegu straciłem dno pod nogami i nie mogłem popłynąć na ląd, ponieważ ubrania niemal całkowicie uniemożliwiały mi poruszanie się w wodzie. Zacząłem się topić, ale dziewczyna była już coraz bliżej. Miałem nadzieję, że pomoże mi wydostać się na powierzchnię. Obserwowałem jej kroki spod wody, powoli opadając na dno.

Mimo, że byłem głęboko pod wodą nadal słyszałem to zwierzę, teraz nawet jakby bliżej. Dziewczyna pojawiła się centralnie nade mną, kiedy w płucach zaczęło mnie ściskać z braku tlenu. Dźwięki zwierzęcia również się nasiliły i czułem, że zaraz nastąpi moment kulminacyjny.

Dramatycznie potrzebowałem zaczerpnąć powietrza, ale o samodzielnym wypłynięciu nie było mowy więc byłem zdany na łaskę tej dziwnej nimfy. Ostatkiem sił wyciągnąłem w jej stronę rękę, którą dziewczyna odtrąciła. Zamiast mnie wyciągnąć musnęła mój policzek i rozpłynęła się jak kreda na betonie podczas deszczu...

Perspektywa Dream’a

Znalazłem George’a siedzącego pod drzewem i dopiero po zbliżeniu się zobaczyłem, że moje biedne maleństwo musiało zasnąć ze zmęczenia. Nie powiem, całkiem daleko zabłądził... A to wszystko moja wina, bo zbierałem jebane patyki! Co ze mnie za chłopak??

Podszedłem do niego powoli i w miarę moich możliwości po cichu, ale średnio mi to wychodziło po wypiciu dużej ilości alkoholu. Stęskniłem się za nim mocno i tak bardzo chciałem go dotknąć, ale nie chciałem żeby się obudził. Ostatecznie nie powstrzymałem się i delikatnie pocałowałem go w policzek.

Nie spodziewałem się jednak, że po tym dostanę w twarz z pięści.

...

George zaczął się miotać jak szalony, ale nadal się nie budził więc potrząsnąłem nim trzymając go za ramiona.

-George... George! To ja, Dream! Obudź się, proszę... - krzyczałem zaniepokojony stanem chłopaka.

-Ughh! - George przeciągnął się i zaczął rozmasowywać, zapewne obolały po śnie w niewygodnej pozycji, kark. Przetarł oczy i dopiero teraz zorientował się, gdzie jest i co się stało - DREAM!! - chłopak rzucił się na mnie i uczepił rękoma i nogami jak mały koala. W tamtym momencie kucałem, więc po skoku bruneta obaj wywaliliśmy się na leśną ściółkę. Włosy George’a łaskotały mnie w nos, ale nic nie mówiłem, żeby nie psuć chwili.

Chłopak leżał na mnie i najchętniej obaj nie ruszalibyśmy się z ziemi, gdyby nie Sapnap i Trio.

-Woooah! Wszystko okej? Słyszeliśmy krzyki, nic wam nie je- Skeppy zaciął się, kiedy któryś z chłopaków dał nam latarką po oczach i wszyscy zobaczyli w jakiej pozycji się znajdujemy - Eeeeee... Nawet nie pytam, miłość to miłość - Sapnap wybuchnął śmiechem, BBH się zarumienił, a A6d udawał, że nic nie widział - Skoro wszystko okej to wracajmy już - Skeppy odwrócił się, złapał Bad’a za rękę i pociągnął za sobą mówiąc szeptem - Dajmy im trochę prywatności, nic tu po nas Bad.

Chłopak chciał protestować, ale odpuścił po chwili i cała czwórka oddaliła się w stronę obozu. Ja nadal leżałem z George’em na zimnej ziemi, co przydałoby się zmienić, bo nie chcę dostać zapalenia nerek czy jakiegoś innego przeziębienia. Z resztą mój mały Gogy powinien odpocząć i wyspać się porządnie w namiocie, a nie leżąc na mnie.

-Georgie... Chodźmy już - chłopak mruknął coś niezrozumiale, ale podniósł się z ziemi i pomógł mi wstać. Złapałem się za opuchnięty po uderzeniu policzek. Ledwo ręka w miarę mi się zagoiła to teraz moja biedna twarz ucierpiała. Miłość czasem boli, czyż nie? \

...

Wróciliśmy razem z resztą do namiotu i w miłej atmosferze spędziliśmy resztę wyjazdu. Po tym, jak rozwieźliśmy każdego do własnego domu razem z George’em pojechaliśmy do mnie.

Chłopak dosłownie całą drogę powrotną mówił tylko o tym jak bardzo marzy o wykąpaniu się w gorącej wodzie, dlatego też zaraz po otworzeniu drzwi Kruszyna pobiegła prosto do łazienki zamykając się w środku. Po kilku sekundach usłyszałem szum wody i zacząłem się zastanawiać, jak Georgie ma zamiar wyjść, skoro nie ma ze sobą żadnych ubrań poza tymi brudnymi. Znając go w życiu nie założy śmierdzącej przepoconej koszulki, nawet jeśli oznacza to, że będzie musiał chodzić bez żadnych ubrań.

Zapukałem do drzwi, ale nie dostałem żadnej odpowiedzi.

-EJ GEORGE! - krzyknąłem, tak żeby chłopak usłyszał mnie przez szum wodyy.

-Czego chcesz?! - odkrzyknął mi, niezadowolony że przerywam jego upragnioną kąpiel.

-Z tego co wiem, chyba nie masz się w co przebrać - George nie odpowiadał. Słyszałem, że woda przestała lecieć i wiem, że zaraz na sto procent zacznie panikować.

-O matko, o matko, o matko, o matko! Dream, co mam zrobić??

-Uspokój się! Przyniosę ci rzeczy pod drzwi i wyjdę do siebie - chłopak odetchnął z ulgą - Chociaż nie powiem, byłoby zabawnie widzieć cię biegającego w panice po moim domu szukając ubrań - dodałem cicho.

-Co mówiłeś?

-Nic nic, daj mi pięć minut i przyniosę ci jakieś moje ubrania.

Zabrałem pierwszy lepszy czarny T-shirt i moje stare spodenki na wf. Były już na mnie za małe, więc na George’a powinny być idealne.

Podrzuciłem mu rzeczy pod drzwi i, tak jak mówiłem, poszedłem do siebie.

Perspektywa George’a

Zanim otworzyłem drzwi od łazienki chłopaka odczekałem kilka minut, w razie czego jakby jednak Dream chciał mnie wkręcić jakimś głupim żartem.

Nadal nie do końca czując się bezpiecznie owinąłem się w pasie ręcznikiem i dopiero tak odważyłem się otworzyć drzwi i zabrać ubrania. Na moje szczęście Dream postanowił się nade mną nie znęcać i zrobił to co mówił.

Ubrałem się w czarne spodenki i ogromną koszulkę, która strasznie zwisała na moim patykowatym ciele. Wyglądałem jak niedoszła ofiara gwałtu, ale mniejsza o to, Dream nie powinien narzekać, przecież sam wybrał dla mnie te ubrania. Nadal miałem przeczucie, że chłopak szykuje coś żeby mnie wystraszyć...

Wyszedłem z łazienki i skradałem się w stronę pokoju Clay’a. Normalnie Minecraft Manhunt w prawdziwym życiu...

Na początku pomyślałem, że zgaszone światło będzie mi sprzyjało, ale zmieniam zdanie! Wolę, jak jest jasno, ale już za późno żeby wrócić się do włącznika. Muszę iść przed siebie... Powoli, ale do celu, tak?

Nagle coś jakby się przewróciło oczywiście powodując u mnie zawał. Po uspokojeniu oddechu stwierdziłem z ulgą, że to był tylko stojący wieszak na kurtki i płaszcze. “Podniosę go później, teraz najważniejsze to zapalić z powrotem światło” pomyślałem.

Doszedłem do drzwi od pokoju Dream’a, przez szparę widać było światło. Otworzyłem drzwi i jak torpeda wpadłem do środka.

-DrEaM... - chłopak wstał z krzesła przy biurku i objął mnie.

-Shhhh, już dobrze... Jestem tu... - ręką gładził delikatnie moje włosy cały czas mnie uspokajając - Co się stało?

-Nic takiego... Po prostu myślałem, że chcesz mnie jakoś wystraszyć i zacząłem się skradać po ciemku, ale teraz jak o tym myślę to było strasznie debilne...

-Muszę się z tobą zgodzić, to było debilne. Czemu miałbym chcieć cię wystraszyć jeszcze po tym co się stało w lesie? - wzruszyłem ramionami - Czasami za dużo myślisz Georgie...

-Wiemm - wtuliłem się mocniej w Dream’a. Byłem strasznie zmęczony, ale dałem się namówić na jeden film przed spaniem. Obejrzeliśmy Szkołę Melanżu, na niektórych momentach autentycznie płakałem ze śmiechu.

Nie mięliśmy już siły nic robić więc po filmie zwyczajnie poszliśmy spać.

Z rana obudziłem się z myślą, żeby zrobić streama razem z chłopakami. Powiedziałem o tym Dream’owi, ale on wymyślił coś o wiele lepszego...

Continue Reading
Further Recommendations

horvathovaromana36: I loved this so much omg 😭 I can’t express how I want dany or Danae to be my own child I mean I’m not the biggest fan of them but god man I love her so much. The whole story is just perfect. The ending as well AHH I want to scream into my pillow just bc of how good this book is!!

Jennifer Leigh Anne Ciliska: Loved it!! Thank you for sharing your story with me

Janis Hynes: Really good book!!!

Annigrace: Ok the novel is great

Jerome: the story is so pretty but fuck hunter's parents And classmates HEHEHEH IT'S CUTE AND I LOVE IT 💗💗💗I also love alex because he accepted hunter and also took care of him trans rights are human rights

Kristi Ogle: Job well done

jsmoore18: Please add more chapters I know you currently have 3 books in progress and I can't wait to see where they all go. So far I have read all your books out on this site and on storysome.

vanja: Nice style, this is the second book that i am reading and i like it.

luckyaktern: loving this story so far..❤️interesting

More Recommendations

aanya_sejal: It was indeed a good story.

Liz : I like this story but I like of them. I wish you could do one of the boys as they return and get back to life with mom and Dom. Them falling in love with a special girl or guy. I think with the way you write it would be amazing.

Cat: Great story! It was fast paced, Spicy Sweet & funny. CL Walden's words were intriguing & kept me interested. She also made me laugh, cry, rejoice, feel all sorts different emotions. Well written! I'm now invested on reading the next book.

burnt2: Really easy read from start to finish. I was hooked and couldn’t put it down until the end. Looking forward to the second instalment.

Antara: First of all this book is not what I expected it to be, I mean the twist is somewhat shocking but I do feel like this whole story could have been divided and written over in one book with about 30-33 chapters.I didn't particularly like how the story just skips a lot of time line and the readers h...

About Us

Inkitt is the world’s first reader-powered publisher, providing a platform to discover hidden talents and turn them into globally successful authors. Write captivating stories, read enchanting novels, and we’ll publish the books our readers love most on our sister app, GALATEA and other formats.